Medytacja - szósta wyzwalająca aktywność
Lama Ole Nydahl
Lama Ole Nydahl jako jeden z nielicznych ludzi Zachodu jest w pełni wykwalifikowanym nauczycielem medytacji. W latach sześćdziesiątych został pierwszym zachodnim uczniem XVI Karmapy, jednego z największych joginów tego stulecia i głowy szkoły Kagyu buddyzmu tybetańskiego. Od dwudziestu siedmiu lat odbywa nieprzerwaną podróż naokoło świata, udzielając nauk i zakładając ośrodki medytacyjne.
|
Budda nauczał wielu różnych rodzajów medytacji. Najgłębsza z nich jest bardzo prosta, chociaż trudno jest ją wykonać umysłowi pełnemu oczekiwań i lęków, tkwiącemu we "wczoraj" lub "jutro". Praktyka ta jest zupełnie łatwa - musimy pozostawać w tym, co jest. Powinniśmy w pełni naturalnie spoczywać w tym, co dzieje się w umyśle. Medytując, ludzie sami sprawiają sobie wiele niepotrzebnych kłopotów. Żądają od siebie rzeczy trudniejszych niż te, których oczekiwaliby od nich nauczyciele. Nie ma powodu, żeby to robić. Na przykład pewne osoby, chcąc pozbyć się myśli, siadają i myślą: "Och, nie mam żadnych myśli", potem jednak uświadamiają sobie: "A jednak mam jedną myśl", a po chwili: "Nie powinienem tak myśleć. Teraz już mam dwie myśli". W ten sposób sami sprawiają sobie trudności. Albo też, mając dużo myśli, mówią: "Och, dzisiaj nie mogę medytować, mam zbyt wiele myśli". Zdarza się również, że rozszczepiają swój umysł na tego, który medytuje i tego, który go sprawdza pytając: "Jak ci się dzisiaj medytuje?". To również jest błąd. Umysł jest jeden i nie musimy go dzielić, by medytować. Naprawdę powinniśmy uświadomić sobie, że medytacja to umysł spoczywający w tym, co jest. Jeśli akurat przychodzi dużo myśli, to wcale nie oznacza, że medytacja jest zła. To nasze koncepcje "dobra myśl, zła myśl", owo nakładanie na medytację etykietek czyni ją złą. Jeśli tylko potrafimy spoczywać w umyśle, nie ma znaczenia, jakie myśli przychodzą i odchodzą, żadne nie mogą nam zaszkodzić, wszystko jest w porządku. Jeśli nam się to udaje uczucia stają się mądrościami - gdy rozpuszczają się w umyśle, pojawia się w nim mądrość. Pewien rodzaj inspiracji i przejrzystości powstaje w momencie, gdy emocje znikają. W rzeczywistości wszystkie one odpowiadają pięciu mądrościom Buddy. Mądrości te pojawiają się same z siebie wtedy, gdy przestaniemy być przywiązani do przeszkadzających uczuć.
Również kiedy nie przychodzą żadne myśli nie powinniśmy wykrzykiwać: "Och, jaka fantastyczna medytacja", gdyż to tylko ukazuje się otwartość umysłu. Czasami umysł przejawia swój aspekt przejrzystości tworząc myśli, które później z powrotem się w nim rozpuszczają, czasami zaś swój aspekt przestrzeni, spoczywając sam w sobie i nie tworząc niczego. Oba te aspekty to części jego nieograniczonej natury. Oba są całkowicie naturalne, a dla nas ważne jest, byśmy nie byli do nich przywiązani.
Przeszkadzające uczucia żyją tylko tym, czym je żywimy. Istnieją, gdyż identyfikujemy się z nimi i uważamy je za rzeczywiste. Jeśli będziemy o nich myśleli jak o dobrej lub złej pogodzie, która ciągle się zmienia, wówczas powoli osłabną i w końcu znikną. Wówczas dojdą w nas do głosu uczucia, które są nieuwarunkowane, które nigdy nie zostały stworzone. Gdy kurz i chaotyczne obrazy znikają z powierzchni zwierciadła, wyłania się spod nich jego własny blask, i on właśnie jest prawdziwą naturą umysłu, jego nieustraszonością, wielką radością i aktywnym współczuciem. Nie powinniśmy więc obawiać się "puszczenia umysłu wolno", czy też rozluźnienia siew czasie medytacji. Nie wpadniemy do czarnej dziury ani nie spotkamy strasznych potworów Freuda. Tym, czego doświadczymy, będzie ujrzenie wszystkich rzeczy jako doskonałych i bezczasowych, pojawi się w nas wówczas także potężna radość.
Proszę więc, nie walczcie ze swoimi medytacjami. Nie identyfikujcie się z tym co przychodzi i odchodzi w czasie ich trwania mówiąc: "To jest dobre, a to złe". Nie myślcie o medytacjach, które robiliście wczoraj, ani o tym, jakie zamierzacie wykonać jutro. Nie miejcie oczekiwań, nadziei, ani obaw, ponieważ to usztywnia umysł. Zrozumcie, że medytacja stanowi dar. Budda podczas medytacji naprawdę pokazuje nam, jak piękna jest nasza własna twarz. Najwyższy poziom świadomości jest pozbawiony jakiegokolwiek wysiłku. Nie jest spięty, ociężały i pełen myśli, lecz całkowicie rozluźniony. Pozostaje w tym, co jest, a wszystko, co ma się wydarzyć, naturalnie się z niego wyłania. Nie chodzi o to, byśmy filozofowali, próbowali odnaleźć własną drogę. Chodzi o to, żebyśmy spoczywali w bezczasowej, swobodnej grze umysłu, ukazującej się jako spontaniczne Oświecenie i radość.
Tekst pochodzi z magazynu "Diamentowa Droga" nr 5, maj 1993 |