![]() |
List otwarty
w sprawie artykułów ks.M.Dziewieckiego dotyczących buddyzmu Więcej tekstów na ten temat znajduje się w poprzednim wydaniu magazynu Cyber Sangha. |
![]() |
Szanowny Księże!
Z zainteresowaniem przeczytałem Księdza artykuł pt. "Myślenie wg buddyzmu". W trakcie lektury nasunęło mi się kilka myśli, które, mam nadzieję, mogą Księdza zainteresować. Poruszone przez Księdza kwestie starałem się zweryfikować zgodnie z posiadaną przeze mnie wiedzą (studiowałem fizykę teoretyczną).
Pisze Ksiądz, iż buddyści "Potwierdzają ..., że według buddyzmu nie ma sensu staranie się o dobre, szlachetne postępowanie, gdyż żadnego, postępowania nie ma. Wszystko rozgrywa się jedynie wewnątrz umysłu. Stąd w buddyzmie kładzie się nacisk na "doskonalenie umysłu", a nie na doskonalenie postępowania, jak w chrześcijaństwie.". Są to dla mnie dość zaskakujące informacje. Jeśli chodzi o to, że "wszystko rozgrywa się wewnątrz umysłu" muszę przyznać, iż bardzo mocno przypomina mi to stwierdzenie z najbardziej zaawansowanej współczesnej dziedziny fizyki jaką jest mechanika kwantowa. W skrócie mówi ona o tym ,iż "umysł" jakiegokolwiek obserwatora wpływa na rzeczywistość, która nie istnieje "sama z siebie". Próbując badać rzeczywistość przez samą obecność wpływamy na przebieg zdarzeń - materia nie istnieje w oddzieleniu od obserwatora ("umysłu").
Jeśli chodzi o nacisk jaki kładzie buddyzm na "doskonalenie umysłu", to jest to jedna z sześciu wyzwalających działalności. Wśród nich są także prawe czyny, szczodrość i pogłębianie własnej mądrości poprzez rozległe studia. ŻADNA z buddyjskich paramit nie jest ważniejsza od pozostałych. Mówi się jednak, że własne wyzwolenie osiąga się poprzez stosowanie wszystkich pozytywnych działań. Medytacja jest jednym z wielu. Bardzo obszernie wyjaśnia to Dalajlama w książkach "Sztuka szczęścia" i "Radość życia i umierania w pokoju". Dodatkowo oprócz pozytywnych działań ważna jest pozytywna motywacja, czyli nastawienie.
Dalej pisze Ksiądz, że buddyści "potwierdzają ponadto, że w buddyzmie każdy może "udowodnić" dosłownie wszystko, gdyż system ten nie respektuje podstawowej zasady logiki, czyli zasady niesprzeczności." Nie wiem, skąd wziął Ksiądz tych rozmówców, ale nawet gdyby głosili oni tego typu poglądy, były by one tylko odbiciem pewnych trendów w logice, zwanych "logikami wielowartościowymi". W nich rzeczywiście nie obowiązuje zasada niesprzeczności. Trzeba jednak pamiętać o tym, że logika klasyczna jest TWOREM umysłów ludzi, i sama rzeczywistość świadczy przeciw niej. Podstawowym argumentem jest dualizm korpuskularno-falowy materii oraz światła. I światło i materia, jeśli je traktować jako cząstki, jednocześnie przechodzą przez dwie szczeliny interferometru (POJEDYNCZA cząstka przechodzi JEDNOCZEŚNIE przez dwa, oddalone od siebie miejsca). Z drugiej strony zachowują się te cząstki w pewnych warunkach jak fale, tak że naraz możemy obserwować to, że wbrew klasycznej logice "są jak fale i cząstki i jednocześnie nie są". Szczegółowe omówienie tych zjawisk wykracza poza tak krótki list. Można je znaleźć w każdym podręczniku mechaniki kwantowej (np. L. Schiff"Mechanika kwantowa", czy też Tarasow "Podstawy mechaniki kwantowej").
Dalej mamy stwierdzenie "Potwierdzają, że według buddyzmu "pustka jest forma, forma jest pustka"". Jest to akurat bardzo oczywista prawda. Weźmy np. poczęcie człowieka. Przed powstaniem plemnika mamy podstawowe składniki odżywcze. Są one przetwarzane w plemniki, dalej plemnik spotyka się z jajem i nagle, z "pustki" pojawia się nowy człowiek. Nie ma on mózgu, oczu, ale powstaną one "z pustki" stając się "formą" oczu czy mózgu. Człowiek się rodzi. Starzeje. Umiera. Pod ziemią ciało rozkłada się, zjadają je robaki. Z "formy" ciała znów mamy "pustkę" prochu. Weźmy wodę. Nazwijmy ją "pustką". Gdy zamarznie, można w niej wyrzeźbić cokolwiek. Mamy "formę" rzeźby. Gdy temperatura otoczenia wzrośnie, piękna rzeźba stopi się. Znów mamy "pustkę".
To nie tylko wg buddyzmu "forma jest pustką, pustka jest formą". To stwierdzenie znaczy tylko "nic nie jest stałe". Choć proste, ma bardzo daleko idące konsekwencje.
Dalej pisze Ksiądz, iż buddyści "Potwierdzają, że od buddyzmu nie możemy oczekiwać logicznej odpowiedzi na najbardziej podstawowe pytanie, a mianowicie "czy wewnętrzne doświadczenie i zewnętrzne światy są tym samym, co umysł, czy też są od niego różne. Odpowiedz brzmi: jest zarówno tak, jak też tak". Niestety, to stwierdzenie jest tylko prostym chwytem erystycznym, gdyż współcześnie nauka stoi na dokładnie takim samym stanowisku. Jest to jeden z podstawowych problemów naukowych, którego rozwiązanie nie znajduje się w - nazwijmy to "uproszczonych" - odpowiedziach. Jest to problem z początku naszego wieku, dobrze znany wszystkim fizykom: czy "umysł" (obserwator i jego wewnętrzne postrzeganie) ma wpływ na badaną rzeczywistość. Skrajne poglądy mówią, iż bez "umysłu" (obserwatora) świat zewnętrzny wogóle nie istnieje.
Dalej pisze Ksiądz iż "Zwolennicy buddyzmu potwierdzają także, że według tego systemu nie istnieją ani oni, ani ci, którzy z nimi dyskutują. Potwierdzają, że "jesteśmy samą ponadczasową, niezniszczalną przestrzenią". Potwierdzają, że według buddyzmu nikogo z nas w rzeczywistości nie ma i dlatego sprawdzianem rozwoju jest "rozpoznanie, że nie istnieje żadne "ja"."
Tu sprawa jest dość złożona. Po pierwsze, czy wg Księdza istnieje księdza ciało? Odpowiedź ciśnie się wręcz na usta. "Przecież to każdy widzi!". Ale pomyślmy trochę. Nasze zmysły są dość niedoskonałe. Kiedy idziemy do kina, przesuwające się statyczne klatki filmu odbieramy jako ruchomy obraz. Podobnie w telewizji. Gdy patrzymy na świat nieuzbrojonym okiem, wydaje się nam, że nasza skóra jest "ciągła", bez żadnych dziur. Pod dość silnym mikroskopem zobaczylibyśmy jednak "dziury". Porów w naszej skórze jest co niemiara. Podobnie kości to raczej plaster miodu, niż bryła. Cząstki, z których składa się nasze ciało składają się z atomów.
Jest takie fajne porównanie: jeśli jądro atomu jest piłeczką tenisową, to wokół niej w odległości 30 m krąży ziarnko grochu - to elektron. Czyli w większości składamy się z próżni! Czy te atomy są czymś rzeczywistym? Jeden z najbardziej znanych wzorów XX wieku (E=mc^2) mówi, że nie. Materia to tylko pewna forma energii.
Czy istnieje coś innego, co można by nazwać "ja"? Czy moje poglądy, to "ja"? Oczywiście, że nie, bo gdy zmieniam poglądy nie przestaję istnieć. Czy jest coś innego, niezmiennego, co można by nazwać "ja"? Jeśli znajdzie Ksiądz swoje niezmienne "ja", to bardzo chętnie dowiedziałbym się, co to takiego i gdzie się to znajduje: w sercu, w głowie, a może w nogach?
Dalej twierdzi Ksiądz, iż "Zwolennicy buddyzmu potwierdzają również, że ideałem buddyzmu jest powstrzymanie się od realizacji ideału. Potwierdzają bowiem, ze postawa Buddy, który opuścił żonę i dziecko, nie powinna być naśladowana, że jest najwyżej drogą dla nielicznych. Potwierdzają, że według buddyzmu ogromna większość wyznawców nie powinna wzorować się na Buddzie ani nie może aspirować, by rozumieć buddyzm.". To są już zupełne dziwactwa. Zadałem sobie trud poczytania książek J. Św. Dalajlamy, i nigdzie nie znalazłem stwierdzenia, że nie należy prowadzić życia mnicha, tak, jak robił to Budda. Również pozostawić żonę i dziecko można, pod warunkiem, że da się im tak samo dobre zabezpieczenie, jak dał sam Budda (doskonałe warunki materialne, liczna służba, kochająca rodzina - dziadkowie). Na pewno poważnym błędem byłoby pozostawienie żony i dziecka bez żadnych środków utrzymania. Tego jednak Budda nie zrobił. Jeśli chodzi o wzorowanie się na Buddzie i rozumienie nauki, której nauczał, to jak wspomniałem na początku tego listu: poznawanie nauki buddyjskiej należy do 6 "wyzwalających działalności" - paramit. Nie wyobrażam sobie, żeby w kościele rzymsko katolickim-ktokolwiek mówił, że troska o bliźnich jest ideałem, do którego żaden katolik nie powinien aspirować. Tego typu stwierdzenia są już sporą przesadą.
Rozumiem, iż w swoim streszczeniu artykułów zamieszczonych w Internecie chciał Ksiądz pokazać nielogiczność systemu buddyjskiego. Ze względu na brak cytatów i spore uproszczenia, nie jest on tak dobry, jak mógłby być. Życząc Księdzu owocnej pracy duszpasterskiej, czekam niecierpliwie na kolejne artykuły.
Z poważaniem
Zbigniew Harasim
. |