![]() |
Nic nie istnieje samo w sobie
Matthieu Ricard - wywiad
Matthieu Ricard, z wykształcenia doktor mikrobiologii, żyje od ponad trzydziestu lat w buddyjskim klasztorze w Nepalu, jednocześnie wiele podróżuje po świecie, uczestnicząc w wykładach dotyczących związków zachodniej nauki i buddyjskiej filozofii. Jest francuskim tłumaczem Dalajlamy, uczestnikiem konferencji "Mind and Life" a także cenionym autorem licznych fotografii przedstawiających życie Tybetańczyków. "Nieskończoność w jednej dłoni" jest wynikiem rozmów Matthieu Ricarda z astrofizykiem Trinh Xuan Thuanem, które odbyły się latem 1997 roku w Andorze, u podnóża Pirenejów podczas sympozjum naukowego.
|
![]() |
Jaki jest sens dialogu nauki i religii - dwóch dyscyplin, których cele są całkowicie odmienne?
Książka "Nieskończoność w jednej dłoni" jest owocem moich rozmów z Trinh Xuanem Thuanem. Zawsze chciałem zadać pewne pytania naukowcom, którzy dużo zastanawiają się nad naturą rzeczywistości i życia. Kiedy więc Thuan zaproponował mi napisanie tego dialogu, zgodziłem się.
Na początku nie mieliśmy sprecyzowanego tematu ani planu. Zaczęliśmy po prostu swobodnie dyskutować i przechadzaliśmy się po górach, a ważne tematy wyłoniły się samoistnie.
Ale jakie znaczenie ma tutaj buddyzm?
Większość ludzi Zachodu nie zdaje sobie sprawy z filozoficznego wymiaru buddyzmu. Powszechnie sądzi się, że poza Grekami nie było innych filozofów w starożytności, a Budda był tylko łagodnym marzycielem, który przesiadywał pod mangowcem. Pomyślałem więc, że warto by było spróbować pokazać, w najbardziej przejrzysty, jak to możliwe sposób, punkt widzenia buddyzmu na tematy dotyczące natury rzeczywistości, na przykład: czy Wszechświat miał początek, albo jaka jest natura świadomości? Buddyzm zadaje takie pytania tak samo, jak czyni to nauka, choć przyświecają im różne cele.
Jaki pożytek dla osiągnięcia Oświecenia ma poznanie temperatury gwiazd?
W zasadzie żaden, ale próba wyjaśnienia natury rzeczywistości to również próbą zrozumienia natury świadomości. Buddyzm twierdzi, że istnieje różnica między sposobem, w jaki świat nam się ukazuje, a jego ostateczną naturą, która jest pozbawiona własnej egzystencji. Jedną z przeszkód w osiągnięciu Oświecenia jest niezdolność do dostrzegania tej różnicy. To wszystko ma wpływ na nasz sposób widzenia świata, a zatem na nasze życie duchowe. Jeśli przywiązujemy się do natury świata zjawiskowego, mamy też tendencję do czynienia rozróżnień pomiędzy "ja" a "inni", do nadawania rzeczom trwałości. To są główne przeszkody z punktu widzenia terapeutycznego, pragmatycznego i duchowego.
Jakie są główne idee pojawiające się w tym dialogu?
Można powiedzieć, że dominującą ideą tego dialogu jest idea współzależności. Jest ona niczym aromat, który uwalnia się ze wszystkich składników potrawy - idea współzależności przewija się przez całą książkę.
Co oznacza buddyjskie pojęcie współzależności?
Buddyzm twierdzi, że nic nie istnieje samo w sobie. Wszystko istnieje w relacji. Żaden byt we Wszechświecie nie ma właściwości i cech niezależnych od reszty rzeczywistości. Inaczej mówiąc, nic nie posiada immanentnego istnienia. Świat zjawisk jest zbiorem relacji w formie wydarzeń. Nie ma odseparowanych autonomicznych bytów.
W jaki sposób nauka potwierdza tę ideę?
Fizyka kwantowa daje w pewnym sensie naukową weryfikację buddyjskiego pojęcia współzależności. W naukowym języku mówi się o globalności. To w wyniku eksperymentów prowadzonych przez Einsteina - i ich konsekwencji, rzecz jasna - fizyka kwantowa doszła do koncepcji globalności. Trzeba tu przypomnieć, że to, co nazywamy materią, posiada dwoistą naturę, manifestując się albo w postaci cząsteczek, albo w postaci fali.
Mówiąc w prosty sposób, pewne eksperymenty wykazały, że dwie cząsteczki światła (fotony), wysłane w dwóch różnych kierunkach, ciągle pozostają z sobą w relacji, jakikolwiek byłby dystans, który je dzieli - pojęcia "tu" i "tam" nie mają już sensu. One ciągle stanowią część tej samej rzeczywistości.
Zatem zgodnie z buddyjskim ujęciem współzależności nigdzie we Wszechświecie nie istnieje nawet jeden byt oddzielony od całości. Ów naukowy eksperyment był powtarzany wielokrotnie. I można przypuszczać, że nawet gdyby te cząsteczki znajdowały się na dwóch przeciwległych krańcach Wszechświata, ciągle stanowiłyby część tej samej globalności. Nie jest to kwestia czasu ani dystansu.
Jaki jest związek między tym, co wiemy na temat materii, a ideą pustki?
Trzeba najpierw zrozumieć, że francuskie słowo "pustka" źle oddaje sens tego buddyjskiego terminu filozoficznego. Pustka nie jest brakiem czegoś, lecz oznacza naturę rzeczy. Wyobrażamy sobie na przykład, że ten stół złożony jest z małych atomów, które są twarde, ponieważ ten stół wydaje nam się twardy. Jednakże rzeczywistość nie posiada solidności, którą jej nadajemy. Nowoczesna nauka uczy nas tego, mówiąc, że materia jest niemal pusta. Buddyzm również dąży do złamania pojęcia solidności i trwałości rzeczy, żeby wyzwolić nas od wiary w iluzje, które są przyczyną naszych cierpień.
Zatem rzeczywistość nie jest tym, w co wierzymy?
Nauka i religia stawiają tę samą tezę, lecz nie wyciągają tych samych wniosków. Dla naukowca jest to jeszcze jedna informacja, bardziej subtelne wyjaśnienie świata zjawisk, na którym nauka poprzestaje. Jej cel jest osiągnięty.
Dla buddyzmu rozpoznanie współzależności jest punktem wyjścia, na którym skupiamy się, by osiągnąć Oświecenie. Prowadzi do głębokiej transformacji naszego sposobu rozumienia świata, co znajduje odzwierciedlenie w każdej myśli, w każdym słowie i w każdym działaniu. Nie widzi się już świata zjawisk w zwyczajny sposób, to znaczy przywiązując się do ich solidności.
Zgodnie z popularnym wyrażeniem "duchowość zaczyna się tam, gdzie kończy się nauka"?
W jaki sposób mógłbym stać się lepszym człowiekiem, jak osiągnąć Oświecenie? Jeśli chodzi o pytania tego rodzaju, to faktycznie duchowość zaczyna się tam, gdzie kończy się nauka. Jednak ludzie, którym nauka w zupełności wystarcza, pozbawiają się pewnego ważnego elementu ludzkiego życia, intelektualnego i duchowego. Nauka jest doskonała w swojej dziedzinie. Dziedzinie zresztą określonej od początku jako badanie zewnętrznych zjawisk. Już Galileusz mówił, że to, co nie jest policzalne, mierzalne, obserwowalne, nie mieści się w granicach naukowości. Problemem jest natomiast błędne przekonanie, że nauka da odpowiedź na wszystko.
Nasze wspólne dyskusje pokazały również, że nauka i duchowość odnoszą się do różnych dziedzin. Okazuje się jednak, że niektóre z tych dziedzin pokrywają się i oba podejścia są potrzebne. Filozoficznie rzecz biorąc, niektóre kwestie zbliżają naukę i religię, natomiast inne, jak zagadnienie świadomości, dzielą je.
Właśnie, jaki jest stosunek nauki i buddyzmu do natury świadomości?
Jeśli o to chodzi, nie ma tu jeszcze jasności. W podejściu redukcjonistycznym, które podziela większość neurobiologów, świadomość to ni mniej, ni więcej tylko funkcjonowanie mózgu. Niektórzy rozpoznają w niej bardziej złożone właściwości, które niekoniecznie są "czymś posiadającym substancję", ale większość z nich zgadza się z przekonaniem, że świadomość i mózg to jedno.
Taka idea wyklucza jednak pojęcie kontinuum świadomości, która jest "pozbawiona substancji i objętości", jak twierdzi nauka kontemplacyjna. W tej kwestii sprzeczność nauki i buddyzmu jest wyraźna.
A co do początków Wszechświata?
Nauka wyeliminowała pojęcie Boga-Stwórcy, którego nie potrzebuje. Buddyzm natomiast eliminuje nawet pojęcie początku Wszechświata.
Jak to... nie ma początku?
W jaki sposób coś, co nie istniało, zaczęło istnieć? To pytanie wiąże się z istotnymi problemami natury logicznej. Jeżeli miałby istnieć jakiś początek, to by oznaczało, że początek wziął się znikąd, ponieważ w przeciwnym wypadku nie byłby początkiem, coś musiałoby go poprzedzać. Według buddyzmu nie istnieją żadne niezmienne rzeczy pozbawione przyczyny, cały Wszechświat jest rządzony prawem współzależności, prawem przyczyny i skutku. Mówi się, że "nawet miliard przyczyn nie może spowodować istnienia czegoś, co nie istnieje."
Jest to długa i trudna debata prowadzona również z religiami monoteistycznymi, jak i z ludźmi, którzy myślą, że wszystko, łącznie z czasem, zaczęło się wraz z Wielkim Wybuchem. Ale jest też wiele innych scenariuszy dotyczących powstania Wszechświata, na przykład koncepcja Wszechświata cyklicznego, która nie wyklucza wielu kolejnych wielkich wybuchów. Według Thuana przy obecnym stanie wiedzy astrofizycznej Wszechświat "balansuje" na granicy między swoją kontrakcją a nieograniczoną ekspansją.
Czy ta książka nie jest również próbą sprowadzenia nauki na jej miejsce?
Powiedzmy raczej, że chodzi o umieszczenie jej we właściwym kontekście. I o przypomnienie, że nie jest ona sama w sobie ani dobra, ani zła. Z pewnością może ona polepszyć nasze warunki życiowe, ale nie może polepszyć nas jako ludzkich istot. Nie czyni nas ona szczęśliwymi ani nieszczęśliwymi. Nasze zewnętrzne warunki życia niezaprzeczalnie polepszyły się dzięki niej, szczególnie za sprawą rozwoju medycyny, ale dzięki nauce dysponujemy również niewyobrażalnymi środkami prowadzącymi do niszczenia życia. Te dwa aspekty nauki idą z sobą w parze. Dowodzi to tego, że najistotniejsza jest nasza motywacja, czyli sposób w jaki korzystamy z nauki.
Tak czy inaczej, w nieunikniony sposób pojawia się problem jakości naszego życia. To dowodzi jak konieczne jest zrozumienie tego, że praca nad osobistą przemianą stanowi absolutny priorytet ludzkiej egzystencji.
Tłumaczenie Dorota Bury. |