![]() |
Nie chcę nikomu nic narzucać
wywiad z Matthieu Ricardem
Matthieu Ricard od ponad trzydziestu lat wiedzie życie buddyjskiego mnicha. Jest synem filozofa Jean-Francoisa Revela, ambasadorem kultury tybetańskiej we Francji i artystą fotografem. W Polsce ukazały się jego trzy książki: "Mnich i filozof", "Nieskonczoność w jednej dłoni" oraz najnowsza zatytułowana "W obronie szczęścia". Poniższy wywiad został przeprowadzony przez Réjane Ereau dla magazynu "Routard".
|
![]() |
Sukces pańskiej ostatniej książki jest dowodem zainteresowania czytelników buddyzmem.
Poprzednie książki zostały przyjęte bardzo dobrze, chociaż były mniej dostępne ("Mnich i filozof" - 360 tys. egz., "Nieskończoność w jednej dłoni" - 90 tys. egz.). "W obronie szczęścia" powstało dlatego, że chciałem przedstawić obszerną, uniwersalną refleksję na temat szczęścia, podstawowego celu każdej istoty i podzielić się własnym doświadczeniem. Nie uważam tego dzieła za książkę stricte buddyjską, lecz za pomost między drogą duchową a myślą zachodnią. Podobieństwa są liczne, wystarczy poczytać Senekę, Arystotelesa czy Pascala, by się o tym przekonać.
Jak przedstawiciele innych religii patrzą na takie podejście?
Pozycja Dalajlamy nie pozostawia wątpliwości: nie chodzi o propagowanie za wszelką cenę buddyzmu i nawracanie nań tłumów. Przeciwnie, uważa on, że nie można negować swojej kultury i korzeni, że należy trzymać się swojej religii, jeśli się ją ma. Zresztą poza pewnymi różnicami wszystkie religie mówią o miłości, altruizmie i otwarciu, zatem mogą współistnieć w harmonii obok siebie. Dalajlama bardzo interesuje się innymi religiami i jest otwarty na dialog z nimi. Poprzez swoje nauki chce dzielić się doświadczeniem buddyjskim i wyjaśnić, jak może buddyzm pomóc w lepszym przeżywaniu świata, w nadawaniu sensu, siły i spójności naszym działaniom.
Często używane jest sformułowanie "duchowość laicka"...
Tak, Dalajlama często używa tego wyrażenia. Religia jest osobistym wyborem, a połowa ludzkości nie praktykuje wcale. Natomiast życzliwość, miłość, tolerancja dotyczą nas wszystkich: od pierwszego do ostatniego dnia życia wszyscy potrzebujemy ich i chcemy je dawać. Te ludzkie wartości nie są luksusowym dodatkiem, lecz absolutną koniecznością niezbędną w codziennych działaniach. Uświadomienie sobie ich znaczenia i rozwijanie ich nie ma nic wspólnego z byciem wierzącym lub niewierzącym.
Zmiana spojrzenia na świat i na innych to kwestia wychowania. Zastanawiał się pan kiedyś nad sposobem włączenia tych pojęć do naszego systemu edukacyjnego?
Mam przyjaciela, nauczyciela w Tusac w Dordogne, który prowadzi zajęcia z filozofii dla dzieci w wieku 5-8 lat. Ostatnie były poświęcone właśnie szczęściu (zostały nawet sfilmowane i wyemitowane w programie "Psychologia" na 5 kanale telewizji). Reakcje i poglądy dzieci są zadziwiające... Paryscy intelektualiści mogliby się sporo nauczyć! Powinno się wprowadzić filozofię do programu nauczania od najmłodszych lat, dzieci są bardzo podatne na taką wiedzę.
Uczestniczy pan w wielu akcjach humanitarnych w Tybecie. Jakiego rodzaju są to działania?
Tak naprawdę to, co nazywa się Tybetańskim Regionem Autonomicznym (gdzie autonomia jest tylko w nazwie), stanowi zaledwie jedną trzecią terytorium prawdziwego Tybetu. Reszta została przyłączona do innych prowincji chińskich, tam represje są mniej nasilone. Prowadzenie akcji humanitarnych jest możliwe, o ile zachowuje się ostrożność i dyskrecję. Dzięki szczodrym dobroczyńcom dwie osoby mogą regularnie jechać tam, by pilotować budowę szpitali, szkół, mostów, przychodni lekarskich... Nasze działania to ledwie kropla w morzu potrzeb, ale takie konkretne projekty są tam bardzo potrzebne.
Jaką pomoc polityczną otrzymujecie w waszej walce o wyzwolenie Tybetu?
Rządy wyrażają swoje poparcie dla kwestii Tybetu. Wiele osób mówi o konieczności dialogu między Chinami a Dalajlamą, ale ich zaangażowanie tutaj się kończy. Kwestia praw człowieka i ich przestrzegania jest ciągle drażliwym tematem w Tybecie.
Nepal, w którym pan mieszka, również przeżywa trudne chwile. Jak wygląda obecna sytuacja?
Trudno powiedzieć, ponieważ od trzech tygodni przebywam we Francji i mam wrażenie, że jestem odcięty od wszystkiego, co wydarza się na Wschodzie. Informacje podawane przez lokalne media nie pozwalają dokładnie zorientować się, co się dzieje na świecie. Wpływy maoistów w Nepalu są niepokojące. Demokracja jest tam bardzo krucha. To naprawdę smutne, ponieważ Nepal jest krajem o niezwykłym potencjale, przyciągającym wielu ludzi.
Jakieś nowe książki w przygotowaniu?
Nigdy niczego nie planowałem. Wszystkie moje książki są owocem zbiegu okoliczności. Jeśli chodzi o "Mnicha i filozofa", odpowiedziałem po prostu z radością na propozycję wydawcy. "Nieskończoność w jednej dłoni" zrodziła się z mojego spotkania z Trinh Xuan Thuanem. "W obronie szczęścia" zacząłem pisać jako odpowiedź na "Euphorie pérpetuelle" Pascala Brucknera. Po lekturze tego dzieła stwierdziłem, że pojęcie szczęścia jest zupełnie niezrozumiane, że należy ten temat pogłębić. Ale daleki jestem od misjonowania, nie chcę nikomu nic narzucać, a jedynie dzielić się tym, co dla mnie ważne.
Tłumaczyła Dorota Bury. |