Holograficzna natura wszechświata Przedmowa do wydania polskiego książki Johna Crooka pt. "Kryzys światowy a humanizm buddyjski. Ostateczna rozgrywka: upadek albo odnowa cywilizacji" Rosi John Daido Loori |
Książka objęta patronatem medialnym "Cyber Sanghi". |
Książkę wydał w lutym 2014 r. Związek Buddystów Czan, a patronat medialny nad nią objęły: Portal Buddyjski "Cyber Sangha", Magazyn Psychologiczny "Charaktery", Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie oraz Buddyjski Serwis Informacyjny "Buddyzm Media".
|
Mount Tremper (stan Nowy Jork), czerwiec 2007 r.
Żyjemy w wyjątkowych czasach. Po raz pierwszy w dziejach ludzkości najpoważniejszymi zagrożeniami dla naszej egzystencji nie są katastrofy naturalne, które budziły największy strach w naszych przodkach przed tysiącem lat, ale niebezpieczeństwa sprowadzone przez samego człowieka. Z tego powodu obecne czasy są momentem krytycznym ewolucji naszego gatunku, momentem, który może przesądzić o losie zarówno jego samego, jak i planety, którą wspólnie zamieszkujemy. Paradoksem jest to, że z jednej strony posiadamy dziś wiedzę i możliwości techniczne, o jakich jeszcze kilkadziesiąt lat temu trudno było choćby marzyć – rozumiemy złożone dane, docierające z najdalszych zakątków kosmosu, i najsubtelniejsze niuanse funkcjonowania cząstek elementarnych – a z drugiej strony w tym samym czasie miliony ludzi głodują; środowisko jest skażone, zasoby naturalne ziemi są plądrowane w alarmującym tempie, a nad nami wszystkimi zawisło widmo globalnej katastrofy ekologicznej, mogącej doprowadzić do zagłady naszego gatunku czy wręcz wszelkiego życia.
Bez względu na to, jak dużo w swoim mniemaniu wiemy o wszechświecie i jego funkcjonowaniu, oczywiste jest, że dopiero zaczynamy rozumieć, i to powierzchownie, nasz ludzki byt oraz nasz związek z dziesięcioma tysiącami rzeczy, składających się na świat zjawisk. Nasza percepcja od tysiącleci pozostaje przeważnie dualistyczna i w zasadzie statyczna. Siebie samego postrzegamy jako worek ze skóry, a wszystko i wszyscy na zewnątrz tego worka jawią nam się jako „inni”. W efekcie tego oddzielenia nasza filozofia, sztuka, nauka, medycyna, ekologia, teologia, psychologia, polityka, socjologia, etyka i moralność także funkcjonują w ramach dualistycznego światopoglądu. To, że świat, w którym obecnie żyjemy, jest taki, a nie inny, jest konsekwencją owego dualizmu.
U podłoża naszych rozlicznych problemów – wojny, zanieczyszczenia środowiska, globalnego ocieplenia, uzależnień, ubóstwa, głodu i upadku moralności – tkwi to samo podstawowe założenie istnienia odrębnego i odseparowanego „ja”. Od tego, jak rozumiemy jaźń, zależy to, jak rozumiemy wszechświat, a nasz sposób pojmowania wszechświata determinuje to, jak się do niego odnosimy i jak spalamy w nim swoje życie.
Zachód dopiero całkiem niedawno zaczął sobie uświadamiać, że można pojmować rzeczywistość w sposób, który wykracza poza ów głęboko w nas zakorzeniony dualizm. Pochodzenie tego odmiennego sposobu sięga chińskiego tekstu z VII wieku naszej ery, zatytułowanego „Sutra girlandy z kwiatów” (sanskr. Avatamsaka Sutra, chiń. Huayan Jing). Opisuje on wszechświat, w którym wszystko wzajemnie się przenika – nie istnieje choćby drobina pyłu, która byłaby oddzielona od całości. Najbardziej sugestywną metaforą, przedstawioną w tej sutrze, jest Diamentowa Sieć Indry: wszystko, co istnieje, jest postrzegane jako bezkresna sieć brylantów, rozciągająca się na cały wszechświat, nie tylko w trzech wymiarach przestrzeni, ale także w czwartym wymiarze czasu. W każdym punkcie owej olbrzymiej sieci znajduje się brylant o wielu fasetach, który odbija w sobie, a tym samym zawiera każdy inny brylant tej sieci. Owe klejnoty reprezentują cały wszechświat, całą jego przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Gdy w sieci tej pojawia się jedna rzecz, równocześnie z nią pojawia się wszystko inne. Wszystko splata jedna, wspólna przyczynowość – co przydarza się jednej rzeczy, przydarza się całemu wszechświatu. Jest to samosprawczy, samopodtrzymujący, samodefiniujący się organizm – wszechświat, którego wszystkie części i całość stanowią jeden i ten sam byt.
Jak można było przewidzieć, niezbyt wielu ludzi traktuje ową naukę serio. A jednak Diamentowa Sieć nie jest jakąś holistyczną hipotezą ani idealistycznym snem. Nie jest filozoficznym postulatem. Jest opisem rzeczywistości, jakiej tysiące buddystów doświadczają bezpośrednio od przeszło dwóch tysięcy lat. Ostatnio zaś opis ów znalazł potwierdzenie naukowe, do czego przyczyniło się odkrycie hologramu.
Dwudziestowieczni naukowcy stwierdzili, że przepuszczając przez kliszę fotograficzną światło lasera, uzyskuje się w przestrzeni trójwymiarowy obraz – obraz, w który dosłownie można wejść. Zjawisko to wydawało się godne uwagi samo w sobie, ale jeszcze ciekawszy był fakt, że kiedy badacze przecięli ową kliszę na pół i przepuścili światło lasera tylko przez jedną połówkę, ukazał się ten sam, cały obraz. Potem przecięli również tę połówkę na pół, potem na ćwierć i tak dalej, i każdy, nawet najmniejszy kawałek kliszy po oświetleniu laserem rzutował w przestrzeń taki sam, cały obraz, w którym nie brakowało ani jednego elementu. Mogło to znaczyć tylko jedno: każdy fragment kliszy zawierał pełnię informacji o całości, właśnie tak jak każdy brylant w Diamentowej Sieci zawiera w sobie każdy inny brylant.
W następstwie owego odkrycia uczeni zaczęli uwzględniać model holograficzny przy rozpatrywaniu zagadnień biologii, fizyki, neurologii i chemii, co jeszcze bardziej uwierzytelnia prastarą naukę o Diamentowej Sieci. To uświadamianie sobie holograficznej natury wszechświata, które nazywam „umysłowością dwudziestego pierwszego wieku”, uświadamia nam również naszą odpowiedzialność za cały wszechświat. To my tworzymy całą tę katastrofę, po wszelki najmniejszy, błogosławiony szczegół. I dopóki nie weźmiemy odpowiedzialności za to, co stworzyliśmy, nie będziemy zdolni w żaden sposób tego zmienić.
Każdy z nas jest w stanie ogarnąć ten sposób myślenia. Gdy sobie uświadamiamy współzależną naturę wszechświata, nie możemy dłużej uchylać się od odpowiedzialności za jego los. Staje się jasne jak słońce, że to, co robimy i to, co nas spotyka, to jedno. Uświadomiwszy sobie tę jedność, nie możemy już dłużej zwlekać, szukać winnych bądź ofiar. Nie da się dłużej odpowiedzi na nurtujące nas pytania szukać gdzieś na zewnątrz.
Łatwo jest poczuć się przytłoczonym problemami, w obliczu których dziś stajemy. Jednak właśnie wyjście naprzeciw owym uczuciom rozpaczy i beznadziei może zrodzić w nas świadomość własnej mocy sprawczej i zrozumienie. Wyzwaniem dla nas jest wyjście poza „worek ze skóry”, poza słowa i pojęcia, które zaledwie opisują rzeczywistość, i autentyczne uświadomienie sobie prawdy ludzkiej egzystencji.
Wyzwanie to odważnie podejmuje w swej książce Kryzys światowy a humanizm buddyjski dr John Hurrell Crook. Praktykując buddyzm i będąc jego nauczycielem, a zarazem uczonym, mającym na swym koncie prace badawcze z zakresu biologii zachowań i psychologii ewolucyjnej, John Crook znakomicie kwalifikuje się do przedstawienia syntetycznej, przekonującej argumentacji, postulującej buddyjski typ humanizmu, wymownie integrujący współczesną wiedzę naukową z praktyką i filozofią buddyzmu, czego wynikiem jest nowe, świeże zrozumienie odpowiedzialności, jaką ponosimy jako obywatele świata. Jak wskazuje dr Crook w swojej Przedmowie: „Wszyscy dziś z balkonu przyglądamy się temu, jak nasza cywilizacja staje w obliczu największego zagrożenia, z jakim kiedykolwiek przyszło jej się zmierzyć [...] zagrożenia [które] stwarzają sami ludzie”. To my sami jesteśmy źródłem owego zagrożenia. Co w związku z tym zrobimy?
Narodzić się jako istota ludzka to nie byle co. Z właściwą tej istocie świadomością łączy się ogromna odpowiedzialność. Każdy z nas jest władny nie tylko odmienić własne życie i doprowadzić je do harmonii z dziesiątkiem tysięcy rzeczy, ale także opiekować się innymi i przyczyniać się do uzdrowienia tej planety. Dotąd sialiśmy destrukcję; możemy jednak tworzyć życie. Wszystkim, czego potrzeba, jest dobra wola. Jesteśmy zdolni do samourzeczywistnienia; wszystkim, czego potrzeba, jest determinacja. W jednym i drugim wypadku jesteśmy wyposażeni we wszystko, czego potrzeba. Mamy wszystko, co niezbędne dla naszego samourzeczywistnienia i dla przeobrażenia naszej planety. Tej odpowiedzialności nie powinniśmy zlekceważyć.
Dlatego na zakończenie przytoczę słowa Walta Whitmana:
Przysięgam, że ziemia będzie całością dla tego, kto sam jest całością,
Ziemia pozostaje kłująca i popękana tylko dla tych, którzy sami są kłujący i popękani,
Przysięgam, że nie istnieje żadna wielkość ani potęga, która by nie naśladowała wielkości i potęgi ziemi,
Nie istnieje żadna coś warta teoria, która by nie potwierdzała teorii, którą ziemia sama głosi,
Nie jest nic warta żadna polityka, pieśń, religia, zachowanie czy cokolwiek, jeśli miarą swą nie dorównuje ziemi.
Źródło: John Crook, "Kryzys światowy a humanizm buddyjski" |
» |
» Książka jest dostępna w księgarni ROGATY BUDDA » |