Spokojna i pełna obecność
Dorota Bury
|
Co to znaczy spokojny umysł? Wielu osobom taki stan kojarzy się z zatrzymaniem zwykłego strumienia myśli i spoczęciem w poczuciu niewzruszonego spokoju. Brzmi dobrze, ale wydaje się to osiągalne jedynie dla wybrańców, którzy mogą poświęcić lata pracy nad sobą, by dojść do takiego poziomu.
Thich Nhat Hanh, znany polskim czytelnikom z książek takich jak Każdy krok niesie pokój (Jacek Santorski & CO, 1991), Nauki o miłości (Rebis, 2006), to wietnamski mistrz buddyzmu zen, mnich i nauczyciel duchowy tysięcy ludzi z całego świata. W najnowszej książce z charakterystyczną dla siebie łagodnością pokazuje, że osiąganie spokoju umysłowego jest proste jak oddychanie, a dążenie do tego nie wymaga wcale skomplikowanych czynności, akcesoriów, a tym bardziej udawania się na wieloletnie odosobnienie w górach, z dala od doczesnego życia z jego pokusami i wyzwaniami. Wystarczy – ni mniej, ni więcej – własne ciało i zdolność oddychania, żeby odzyskać poczucie istnienia w świecie i możliwości kreowania swojego świata. Potem, w miarę nabywania wprawy w praktykowaniu uważności, można wykorzystywać proste przedmioty – kamyki, obiekty, które codziennie pojawiają się przed naszymi oczami, filiżankę herbaty, kromkę chleba…
Dla Thich Nhat Hanha to wystarczająco wiele, ba! – to bardzo dużo – by cieszyć się z możliwości pracy nad własnym umysłem i wykonać tę pracę. Jego zdaniem podstawą duchowej przemiany jest zaczęcie od uświadomienia sobie faktu, że mamy ciało. Ono jest centrum naszego poczucia tożsamości, a zarazem punktem odniesienia w praktyce uważności. Kolejny element to oddech. Skupianie się na nim to olbrzymia pomoc w uporaniu się z myślami, które nieustannie krążą nam w głowie. I nie chodzi bynajmniej o usilne spychanie tych myśli poza świadomość ani o udawanie, że ich nie ma. Skupienie na oddychaniu pomaga osiągnąć uważność poprzez koncentrację na tej czynności. Właśnie uważność uznaje autor za najważniejszy czynnik przemiany – uważność jest w istocie filarem medytacji, pomagającym nie tylko osiągnąć spokój, ale też radzić sobie z trudnymi emocjami, a nawet poprawiać stan zdrowia. Według Thich Nhat Hanha będziemy zdrowsi, jeżeli nauczymy się uważności w stosunku do swojego ciała, swoich emocji i do jedzenia.
Proponuje on kilkanaście ćwiczeń opartych na świadomym oddychaniu i prostych wizualizacjach, które pomagają osiągnąć stan spokoju umysłu. Co najważniejsze – nie wymaga to specjalnych kompetencji ani warunków. Duchową pracę można wykonywać nawet podczas tak prozaicznych zajęć jak zmywanie naczyń czy też mycie toalety. Taka wizja może sprawiać wrażenie nieco naiwnej, ale pod pozorem prostoty kryje się tu naprawdę głęboka duchowa nauka o czymś, czego współczesnym ludziom coraz bardziej brakuje – pełnej świadomości tego, co się dzieje w nich i wokół nich, obecności w strumieniu życia. Zdaje się to nabierać szczególnego znaczenia w czasach, gdy ciągle towarzyszą nam urządzenia łączące się z internetem i stale jesteśmy w kontakcie z innymi, zajęci przyswajaniem kolejnych informacji, ciągle w pracy, nigdy z samymi sobą.
Uważności jednak można się nauczyć – poczynając od uważności w stosunku do ciała, poprzez uważność wobec oddychania, chodzenia, jedzenia, każdej czynności, każdej emocji, każdej napotkanej istoty. Uważność jest źródłem spokoju i radości, bo oznacza ona głębokie zrozumienie rzeczywistości, które siłą rzeczy jest źródłem radości z najprostszych faktów i rzeczy.
Im coś wydaje się prostsze, tym trudniej nam uwierzyć, że może zadziałać. Tak naprawdę jednak zalecane przez autora podejście do emocji, polegające na tym, że nie spycha się ich poza pole świadomości, tylko uważnie się je obserwuje, spotyka się z nimi niejako „twarzą w twarz”, wcale nie jest proste. Trudne emocje przerażają nas, przeszkadzają w normalnym funkcjonowaniu i łatwiej oraz wygodniej jest je ignorować, niż rozpoznać je w sobie, zrozumieć ich źródło i pozwolić, żeby przez chwilę zawładnęły nami, zanim zrobią to, co jest przypisane ich naturze i nieuniknione – przeminą.
|
Dorota Bury
Portal Buddyjski CyberSangha
|
|