Tęczowe ciało, czyste krainy
13 rozdział biografii Dilgo Khjentse Rinpocze "Lśniący Księżyc".
Tsikej Czokling Rinpocze |
Książka objęta patronatem medialnym "Cyber Sanghi". |
Dilgo Khjentse Rinpocze (1910-1991) był wysoko urzeczywistnionym mistrzem medytacji, uczonym i poetą, a zarazem głównym dzierżawcą linii njingma buddyzmu tybetańskiego. Niespotykana głębia jego duchowej realizacji sprawiała, że dla wszystkich, którzy mieli okazję go spotkać, stawał się żywym ucieleśnieniem miłującej dobroci, mądrości i współczucia.
|
Źródło: Fragment książki "Lśniący Księżyc. Autobiografia Dilgo Khjentse Rinpocze", Wydawnictwo Rogaty Budda
Spośród niezliczonych właściwości wielkiego tertona, jakim był Dilgo Khjentse, obdarzonego niezrównaną erudycją, dyscypliną i szlachetnością i odznaczającego się niezwykłym stylem nauczania, zdolnościami literackimi oraz umiejętnościami prowadzenia dysput, na szczególną uwagę zasługuje fakt, że z całego serca troszczył się o wszystkie tradycje buddyzmu tybetańskiego. Otrzymawszy nauki od niezliczonej liczby mistrzów, wywodzących się z różnych tradycji, rozprzestrzeniał je dalej i przez cały dzień gotów był ich udzielić każdemu, kto akurat ich potrzebował i do niego przyszedł. Nie miało znaczenia ani to, czy Khjentse Rinpocze spożywał akurat posiłek, ani to, kim byli ludzie, którzy do niego przychodzili – przyjmował zarówno uczniów, jak i lamów i nie baczył na zajmowane przez nich pozycje ani tradycje, z których się wywodzili.
Większość lamów zainteresowanych jest wyłącznie własną tradycją i linią, jednak Khjentse Rinpocze był prawdziwie bezstronny. Odznaczał się najczystszym poglądem, jeśli chodzi o wszystkie linie nauk buddyjskich. Podobnie jak Khjentse Łangpo, który pobierał nauki od bodaj stu różnych uczonych i urzeczywistnionych mistrzów, Dilgo Khjentse posiadał bardzo wielu nauczycieli. Niejednokrotnie bywało, że choć dany przekaz i inicjację otrzymał już od przedstawicieli którejś ze szkół, gdy napotykał dzierżawcę tych samych nauk z odmiennej tradycji, pragnął otrzymać je po raz kolejny.
Często zapraszał do siebie lamów wywodzących się z innych tradycji, ażeby rozprzestrzeniać ich nauki, zwłaszcza jeśli niektóre linie zaczynały zanikać – w takich sytuacjach Khjentse Rinpocze robił wszystko, aby na nowo przywrócić je do życia. Zaprosił na przykład Taklunga Zabdrunga Rinpocze, aby ten udzielił inicjacji z tradycji taklung kagju (jednej z gałęzi kagju), po czym przez wiele dni przyjmował od niego wszystkie te przekazy.
Zmartwiony tym, że linia sakja reprezentowana przez Khjentse Czieki Lodro może zaniknąć, Dilgo Khjentse Rinpocze poprosił Pełara Tulku (który osobiście otrzymał od Czieki Lodro przekaz Ścieżki i rezultatu), aby udzielił inicjacji z tej właśnie szkoły. Zgodnie z tradycją sakja w inicjacji tej może brać udział jedynie dwudziestu pięciu uczestników. Któregoś dnia Pełar Rinpocze miał udzielić ważnej inicjacji Hewadżry. W pomieszczeniu był już Trulszik Rinpocze, Dzongsar Khjentse oraz Sengtrak Rinpocze, my zaś wykonywaliśmy w świątyni na dole drubczen w oparciu o Zjednoczone zgromadzenie. W przerwie zawołał mnie Rinpocze i powiedział, abym poszedł na górę wziąć udział w inicjacji. Odparłem, że boję się złamać mnisie wskazania, które zabraniają mi wykonywanie recytacji Hewadżry, ale on odrzekł: „Trulszik Rinpocze i Dzongsar Khjentse uczestniczą w inicjacji, więc będzie lepiej, jeśli i ty ją otrzymasz”. Poszedłem więc na górę i wziąłem w niej udział – było nas dwudziestu pięciu i wszyscy otrzymaliśmy przekaz Hewadżry według tradycji sakja, zgodnie z którą wszystkie substancje inicjacyjne ofiarowywane są każdemu uczniowi z osobna. Innym razem Pełar Rinpocze udzielał inicjacji Kheczari zgodnie z linią Czieki Lodro. Również w tym przypadku Khjentse Rinpocze stwierdził, że powinienem ją przyjąć, i po raz kolejny na sali było dwudziestu pięciu uczestników.
Wszyscy wielcy mistrzowie czterech szkół otrzymywali przekazy od Khjentse Rinpocze – byli wśród nich Sakja Gongma, XVI Karmapa, Penor Rinpocze, Drikung Kjabgon, Khamtrul Rinpocze, Apo Rinpocze i inni. Dilgo Khjentse został też jednym z nauczycieli największego lamy Tybetu – XIV Dalajlamy Tenzina Gjatso, któremu udzielił głównych inicjacji do nauk Njingma Kama oraz wielu innych przekazów. Trzykrotnie odwiedzał też klasztor Penora Rinpocze w południowych Indiach, gdzie w 1979 roku udzielił przekazu Czterech części esencji serca, Rdzennych tekstów esencji serca oraz Siedmiu skarbów. W 1984 roku przekazał tam nauki Njingma Kama, a w roku 1986 udzielił przekazu Dzieł zebranych Miphama Rinpocze. Jeśli którakolwiek z udzielanych przez niego nauk nie miała odpowiadającej jej sadhany bądź rytuału inicjacyjnego, Dilgo Khjentse po prostu sam je komponował.
Rinpocze wielokrotnie udzielał Skarbnicy cennych term, Skarbnicy duchowych instrukcji, Esencji serca wielkiego bezmiaru, Nowych term Czogjura Lingpy, przekazu Njingma Kama, Czterech części esencji serca, Esencji serca Cietsyna, Świetlistej esencji serca Trzech Korzeni, a także Sześciu tomów Cietsyna oraz innych przekazów. Był jednak również sponsorem, dzięki któremu wszystkie te nauki ukazały się drukiem.
Któregoś razu XVI Karmapa zaprosił Dilgo Khjentse do Rumteku, aby udzielił czterem najważniejszym tulku Czterech części esencji serca. Miałem wówczas zaszczyt znaleźć się wśród trzynastu uczestników tego przekazu. Mnisi z Rumteku obawiali się, że po przyjęciu tych nauk wszyscy staną się nagle njingmapami. Żartowali sobie ze mną na temat pozycji risziego, lwa i słonia przyjmowanych w trakcie inicjacji (W określonych momentach tych inicjacji praktyce thogal towarzyszą określone pozycje ciała.) i mówili, że wszystko to wyglądało na jakieś praktyki hinduskie.
Można patrzeć na Dilgo Khjentse Rinpocze jak na zwykłego człowieka z krwi i kości, ale tak naprawdę był on nieoddzielny od Mandziuśrego, Guru Rinpocze i jego dwudziestu pięciu uczniów. Zarazem jednak nigdy nie mówił o swoich osiągnięciach i był niezwykle skromnym człowiekiem – wciąż powtarzał, że niewiele umie. Aż trudno uwierzyć, że w dzisiejszym świecie mogli się pojawić mistrzowie o tak bezbłędnej wiedzy i realizacji.
Kiedy wyobrażam sobie Khjentse Rinpocze w otoczeniu dwudziestu pięciu uczniów i modlę się do niego, dzięki jego błogosławieństwu potrafię bez trudu udzielać wyjaśnień do wszelkich nauk – zarówno sutr, jak i tantr. Jeśli posiadamy prawdziwą wiarę – nie tylko w obecności mistrza, ale również kiedy nie ma go w pobliżu – naprawdę możemy otrzymać tego rodzaju błogosławieństwo.
Nie jestem nikim szczególnym, ale ponieważ rozpoznał mnie Karmapa, ludzie uważają mnie za inkarnację Czoklinga. Ci, którym brakuje czystego poglądu, nazywają mnie grubym Czoklingiem. Czynione przeze mnie przepowiednie okazują się zwykle całkiem trafne, a do tego posiadam pewne duchowe zdolności. Czasami zachowuję się tak, jakbym był szalony, ale nie ma to znaczenia, ponieważ wszyscy wielcy mistrzowie – od Wadżradhary i Samantabhadry po XVI Karmapę i Khjentse Rinpocze – również byli szaleńcami.
Ponieważ jestem tulku Czogjura Lingpy, Rinpocze był dla mnie zawsze niesłychanie kochający. Łączą nas związki sprzed wielu żywotów: Khjentse Rinpocze odrodził się niegdyś jako król Trisong Detsen, a Czokling – jako jeden z jego synów. Rinpocze postrzegał mnie więc w niezwykle czysty sposób, uchodzę bowiem za inkarnację syna Trisonga Detsena.
Za każdym razem gdy Rinpocze wybierał się do Bhutanu, żegnałem się z nim na lotnisku i płakałem pogrążony w smutku. Powtarzał wtedy: „Nie smuć się. Wkrótce znów się spotkamy”. Często wołał mnie do swojego pokoju i opowiadał historie dotyczące wizji, o których nie wspominał nikomu innemu. Któregoś razu powiedział: „Widziałem dziś naprawdę wspaniałą scenę”, a gdy spytałem go o tę wizję, rzekł: „Zeszłej nocy ukazała mi się czysta kraina Miedzianej Góry, z Padmasambhawą i dwudziestoma pięcioma uczniami, tak wyraźna, jakby wszyscy oni byli tam naprawdę”. Po chwili dodał: „Nie opowiadaj o tym nikomu. Jesteś jedyną osobą, z którą się tym dzielę!”.
W trakcie drubczenów rzucałem tormy i przeprowadzałem dla Rinpocze specjalne ceremonie, które – jak powtarzał – bardzo mu pomagały. Rinpocze napisał ponownie Czokjong Gongdu oraz wiele innych fragmentów Nowych term Czogjura Lingpy, za co jestem mu niezmiernie wdzięczny. Nie ulega wątpliwości, że miał wiele wizji bóstw medytacyjnych, jednak zawsze pozostawał niezwykle skromny i gdy pytano go o te rzeczy, odpowiadał: „Dlaczego nie spytasz o to Karmapy albo Dalajlamy? Ja nic nie wiem”.
Mistrzowie nieczęsto opowiadają o swych wizjach, ponieważ mogłoby to skrócić im życie. Któregoś razu jednak, gdy w Bodhnath przeprowadzaliśmy drubczen Wadżrasattwy z Mindroling, Rinpocze wezwał mnie do siebie w trakcie posiłku i opowiedział o tym, jak poprzedniego dnia ujrzał w wizji mandalę tego bóstwa. Był tam również Guru Rinpocze wraz z dwudziestoma pięcioma uczniami, a także Garab Rinpocze, ośmiu widjadharów oraz wiele dakiń, daków i dharmapalów, a wszystko to było tak wyraziste i intensywne, jak gdyby działo się naprawdę. Zapytał, czy ja również widziałem coś podobnego, ale kiedy odparłem, że nie, poprosił, abym wykonał wróżbę, która wyjaśni tę wizję. Stwierdziłem wtedy: „To naprawdę niesamowite. Nie ma potrzeby robić żadnych wróżb!”, a Rinpocze bardzo się ucieszył.
Kiedyś opowiedział mi o tym, jak na odosobnieniu w Satsam Czorten w Bhutanie wykonywał recytację Trzech Korzeni esencji serca i w pewnym momencie ukazali mu się Guru Rinpocze wraz z Jeszie Tsodzial – tak wyraźnie, jakby naprawdę tam byli – a następnie poczynili szereg przepowiedni. Rinpocze poprosił mnie, bym wykonał wróżbę i spróbował zobaczyć, co one wszystkie znaczą. Spytałem go, czy przepowiednie dotyczyły przyszłości, a on stwierdził, że dotyczyły jego samego. Wtedy to domek odosobnieniowy Rinpocze wypełnił się tęczowym światłem – cały lśnił i zrobił się przezroczysty, więc Rinpocze podejrzewał, że właśnie urzeczywistnia tęczowe ciało. Później wszystko znów jawiło się jako trwałe.
Innym razem opowiadał, że kiedy odbywał odosobnienie w Paro Taktsang, spojrzał z góry na okolicę i zobaczył w dole wzgórze, na którym tańczyły setki tysięcy dakiń, a na ich czele stała Maczik Labdron. Kiedy spytałem, czy dakinie przyniosły mu jakieś przepowiednie, odparł: „Nie pytałem o nic takiego. Dakinie są nieodłączną częścią umysłu praktykującego, podobnie jak dwadzieścia cztery szczególne miejsca mocy. Wszystkie zewnętrzne rzeczy są wytworami umysłu, po cóż więc o nie pytać?”.
- tłumaczenie Bartłomiej Męczyński.