List otwarty do ks. Jana Tomczaka SJ w sprawie konspektu katechezy dla III klas szkół ponadpodstawowych "Hinduizm i buddyzm w poszukiwaniu wyzwolenia człowieka"1 Jarosław Wierny
Polecamy książki: |
Szanowny księże,
Z zainteresowaniem zapoznałem się z pańskim tekstem traktującym o potrzebie zaprezentowania młodzieży podczas szkolnych zajęć z religii katolickiej również innych światowych tradycji duchowych. Idea dialogu międzyreligijnego, jaki ma stać się również udziałem młodych ludzi, niewątpliwie powinna być realizowana dla pożytku wszystkich zaangażowanych w ten dialog stron. Należy jednocześnie zauważyć, że każdy dialog opierający się na równoprawnej wymianie myśli wymaga od rozmówców dużej otwartości na inne światopoglądy. Bez tej otwartości nie jest możliwe ich dogłębne zrozumienie, porównanie, ocenienie i w końcu uszanowanie.
Po przejrzeniu listy bibliograficznej zauważyłem, że przygotowując tekst oparł się Pan na już gotowych syntetycznych opracowaniach, niestety nie zawsze trafnych. Dlatego też pańska praca razi pewnymi stereotypami, które już dawno powinny odejść do lamusa. Zawarte w pańskim tekście sformułowania są jakby żywcem wyjęte z prac naukowych pisanych przez religioznawców minionej epoki o umysłach skażonych dialektyką marksistowsko-leninowską. Wynikają one z interpretowania pojęć przynależnych do wschodnich religii w kategoriach tradycji judeo-chrześcijańskiej, której założenia są zgoła odmienne niż w przypadku, jak pan to nie do końca trafnie określił, grupy religii "kosmocentrycznych". Takie działanie interpretatorskie przypomina próbę przepchnięcia przez kwadratowy otwór kuli o średnicy większej iż przekątna kwadratu. Nawet jeżeli ten karkołomny wyczyn się uda, to w rezultacie otrzymamy coś co w niczym nie będzie przypominało pierwotnego kształtu. Wystarczyłoby poszukać bardziej aktualnych i bliższych omawianym tradycjom książek - wiele naprawdę wartościowych pozycji znajduje się obecnie na rynku księgarskim (wykaz proponowanych lektur znajduje się na końcu listu) - wówczas przygotowane przez Pana materiały przeznaczone dla katechetów lepiej i prawdziwiej oddawałyby poruszaną tematykę. W końcu religii katolickiej uczy się w szkołach z Biblii a nie z opasłego dzieła pt. "Zarys dziejów religii" wydanego przez ISKRY w 1968 r. Jak w każdej duchowej tradycji najważniejszy jest przecież bezpośredni, żywy i czysty przekaz.
Poniżej odnoszę się do fragmentu poświęconego buddyzmowi. Chciałbym skorygować te interpretacje, które w wyraźny sposób odbiegają od nauk głoszonych przez Buddę oraz jego kontynuatorów w obrębie tej dwudziestopięciowiekowej tradycji.
1.
Pisze Pan o "ograniczoności ludzkiego poznania w sferze religijnej" i "potrzebie objawienia nadprzyrodzonego" - jest to zgodne z chrześcijańską koncepcją soteriologiczną, niestety nie podał Pan żadnych argumentów przemawiających za trafnością takiego poglądu. Ostateczne wyzwolenie jakie stało się udziałem wielu ludzi praktykujących buddyzm świadczy o czymś zgoła przeciwnym niż to, co Pan przedstawił a jednocześnie nie narusza zasady "brzytwy Ockhama".
2.
Budda nie przejął z braminizmu wiary w reinkarnację, lecz gruntownie przeformułował tę ideę. Szczegółowe wyjaśnienia można znaleźć w powszechnie dostępnej literaturze buddyjskiej.
3.
Mantry nie są, jak Pan to atrakcyjnie ujął "zaklęciami modlitewnymi", lecz środkami werbalnymi, które mają na celu uspokojenie umysłu poprzez koncentrację na obiekcie bardziej stabilnym niż nieustannie zmieniający się strumień codziennych myśli i emocji. Podobnie niewłaściwe byłoby stwierdzenie, że odmawianie chrześcijańskiej modlitwy różańcowej stanowi jakąś zakamuflowaną formę "magicznego zaklinania". Warto zauważyć, że w przypadku modlitw stosowanych w religiach dualistycznych ich aspekt magiczności czy też nadprzyrodzoności jest o wiele silniejszy niż w buddyjskich mantrach. Modlitwy odwołują się do sił nadprzyrodzonych, natomiast mantry, poprzez swą symbolikę, do wewnętrznej natury buddy obecnej w każdej istocie.
4.
Sformułowanie "medytacyjne mistyczne pogrążenie" nie jest najtrafniejsze i ze względu na kontekst, w jakim najczęściej w mowie potocznej używa się słowa pogrążenie, posiada raczej pejoratywne zabarwienie, kojarzące się bardziej z ubezwłasnowolnieniem niż z medytacyjnym doświadczeniem otwartości. W buddyjskich naukach używa się najczęściej umownego terminu wchłonięcie medytacyjne - oznacza ono stopień czy też poziom uspokojenia umysłu oraz wglądu w jego własną naturę.
5.
Pogląd, że buddyści podążający Diamentową Drogą, którą Pan tajemniczo określił mianem "wozu formuł magicznych", "szukają wyzwolenia głównie przez czynności magiczne" oraz poprzez "składanie ofiar demonom" jest całkowicie niezgodny z faktami i wynika z kompletnej ignorancji autorów, których Pan zacytował. Tak przedstawiony buddyzm jawi się nie jako uniwersalny system duchowego samorozwoju, ale dość swobodny zbiór azjatyckich wierzeń czy nawet przesądów, dla których trudno znaleźć miejsce we współczesnej Europie. Osoba z tak utrwalonym poglądem zapewne straci grunt pod nogami, a tym samym zostanie pozbawiona możliwości prowadzenia konstruktywnego dialogu w chwili, kiedy sama zetknie się z XX-wiecznym buddystą Polakiem pozbawionym egzotycznego bagażu kulturowego i próbującym rozpoznać sens swej egzystencji w codziennej rzeczywistości. Jak sam Pan wspomniał w swojej pracy, buddyzm umiejętnie dostosowuje się do zastanych warunków, na których przyszło mu się rozwijać - nie jest to sztywny zbiór reguł, lecz narzędzie pomagające człowiekowi. Współczesny buddyzm Diamentowej Drogi za sprawą zachodnich buddystów również znajduje takie nowe formy wyrazu, żeby ludzie wychowani w kulturze śródziemnomorskiej mogli czerpać z niego korzyść dla siebie i społeczeństwa.
6.
Ciekawa jest propozycja nauczenia młodzieży krótkiej medytacji, jednak zaprezentowany przez Pana sposób podejścia budzi wiele wątpliwości. Przypomina to sytuację, w której instruktor pływania podczas pierwszych zajęć wrzuca na najgłębszą wodę kompletnie niedoświadczonego ucznia. Jeżeli wziąć pod uwagę fakt, że sam instruktor zna pływanie jedynie od strony teoretycznej, to otrzymamy wówczas pełny obraz tego, co wydarzy się podczas katechezy, a będzie to właściwie parodia buddyjskiej medytacji. Praca z umysłem powinna polegać na jego stopniowym uspokajaniu poprzez koncentrację na stosunkowo neutralnym obiekcie np. na procesie oddychania. Natomiast technika, którą Pan zaproponował do przeprowadzenia z uczniami, w ogóle nie zawiera tej fundamentalnej fazy przygotowawczej. Bardzo wątpliwe, by młodzież wyniosła cokolwiek pożytecznego z tak przeprowadzonej "medytacji", nie wspominając nawet o spokojnym wytrwaniu przez 10 minut sam na sam z własnym, rozbieganym umysłem. Pożyteczniejsze byłoby wypuszczenie uczniów z klasy te 10 minut przed dzwonkiem.
7.
W pańskiej pracy znajduje się cytat autorstwa A.T.Khoury dotyczący kolejnych poziomów uspokajania umysłu "Na trzecim etapie przezwyciężona zostaje wszelka radość (...), zaś na czwartym zanika nawet uczucie błogości (...)". Tymczasem jedne z najwyższych nauk buddyjskich opisują nirwanę jako miejsce radości i wyzwolenia, niezmienną najwyższą błogość czy też niegasnącą błogość. Ostatecznym celem praktyki uspokajania umysłu nie jest dla buddysty, jak to Pan sugeruje, "niezakłócony spokój ducha" lecz bezpośredni wgląd w absolutną naturę rzeczywistości. Bezpośredni, ponieważ wolny od wszelkich przeszkadzających emocji i koncepcji. Ta absolutna natura rzeczywistości jest według buddyjskich źródeł nierozdzielnością pustki i formy, mądrości i współczucia, przestrzeni i radości.
Jak Pan napisał, "w jednej godzinie lekcyjnej niewiele można przekazać treści o hinduizmie i buddyzmie" - warto więc jak najsensowniej zagospodarować ten cenny czas, tak aby obraz buddyzmu, jaki wyniesie młodzież, był jak najbliższym odzwierciedleniem stanu faktycznego. Uwzględnienie powyższych uwag na pewno zwiększyłoby merytoryczną wartość pańskiej pracy i przyczyniło się do pogłębienia dialogu pomiędzy chrześcijaństwem a buddyzmem.
Chciałbym, żeby ten list skłonił Pana do nowego spojrzenia na poruszony temat - w duchu otwartej postawy zapoczątkowanej przez II Sobór Watykański, którego założenia należy nieustannie rozwijać, nie poprzestając na doraźnie osiągniętych rezultatach.
Z poważaniem,
Jarosław Wierny
Opole, 17.11.2000 r.
Proponowana lektura:
1.Yutang Lin, "Przekraczając próg wyzwolenia" - dostępna w Internecie.
2.Michael Carrithers, "Budda" (seria: Bardzo krótkie wprowadzenie), Prószyński i S-ka, Warszawa 1999.
3.Damien Keown, "Buddyzm" (seria: Dawni mistrzowie), Prószyński i S-ka, Warszawa 1997.
4.Jean Revel, Matthieu Ricard, "Mnich i filozof", BIG Sp. z o.o., Szczecin 2000.
5.XIV Dalaj Lama, Eugen Drewermann, "Droga serca", Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 1995.
6.red. Jacek Sieradzan, "Przekroczyć próg mądrości", Wydawnictwo EJB, Kraków 1997.
7.Lama Ole Nydahl, "Jakimi rzeczy są", Wydawnictwo 108, Gdańsk 1995.
8.Garma C.C. Chang, "Buddyjska nauka o całości istnienia", Wydawnictwo A, Kraków 1999.
9.XIV Dalajlama, "Otwieranie Oka Mądrości", Wydawnictwo EJB, Kraków 1998.
___________________
1 Tekst opublikowano m.in. w serwisie internetowym "OPOKA".
. |