"Gdzie kwitną kwiaty - tam przyfruną pszczoły"
Fragment wywiadu z Lamą Ole Nydahlem przeprowadzony w 1988 roku.
Lama Ole Nydahl jako jeden z nielicznych ludzi Zachodu jest w pełni wykwalifikowanym nauczycielem medytacji. W latach sześćdziesiątych został pierwszym zachodnim uczniem XVI Karmapy, jednego z największych joginów tego stulecia i głowy szkoły Kagyu buddyzmu tybetańskiego. Od dwudziestu siedmiu lat odbywa nieprzerwaną podróż naokoło świata, udzielając nauk i zakładając ośrodki medytacyjne.
|
Pyt.: Jak powinna być Twoim zdaniem rola grup buddyjskich w życiu naszego kraju i społeczeństwa?
Ole: Nie powinniśmy podejmować prób przekonywania kogokolwiek o czymkolwiek; nie powinniśmy popełniać błędu stawania się misjonarzami. Powinniśmy po prostu istnieć jako oferta dla zainteresowanych, a tym, którzy chcą czegoś innego, powinniśmy życzyć wszystkiego dobrego. Buddyzm zawsze rozprzestrzeniał się w zgodzie z dwiema sentencjami: "gdzie jest jezioro - tam przylecą łabędzie" i "gdzie kwitną kwiaty - tam przyfruną pszczoły". Bądźmy więc podobni jezioru i kwiatom. Buddyzm ma sens dla buddystów, ale jest mnóstwo ludzi, którzy znajdują sens gdzie indziej. Gdy ludzie są szczęśliwi, gdy mniej cierpią, gdy ich problemy znikają, wtedy i my jesteśmy szczęśliwi. W jakikolwiek sposób ludzie dochodzą do szczęścia - uważamy, że jest to wspaniałe.
Pyt.: Jaką postawę przyjąć wobec lokalnych tradycji, wobec chrześcijańskiego społeczeństwa, Kościoła rzymsko-katolickiego ?
Ole: Naszą główną sprawą jest rozwój człowieka. Rozwijając się na wszelkie sposoby, tak jak tylko potrafimy, zaczynamy mieć wpływ na otaczających nas ludzi i wpływ ten będzie się rozszerzał. Mawia się, że Indie istnieją i nie rozpadły się tylko dlatego, że było tam dziesięciu świętych ludzi. Nie wydaje się to być prawdą, ponieważ było ponad dziesięciu świętych ludzi w Tybecie, a i tak musieli stamtąd wyjechać. Jednak nawet nieliczne jednostki, dobrze nad sobą pracując i rozprzestrzeniając dobre energie, przynoszą pożytek wszystkim. Nie mamy wielkich planów politycznych ani organizacyjnych, ponieważ one stwarzają tylko polityków i ludzi organizacji. Nie dają radości i nie ich chcemy. Jest ich aż nadto.
Pyt.: Jakie jest znaczenie oficjalnej struktury organizacyjnej Stowarzyszenia Buddyjskiego Karma Kagyu w Polsce?
Ole: Celem posiadania jakiejkolwiek organizacji jest przede wszystkim zagwarantowanie przekazywania nauk we właściwy sposób. Taki jest tego prawdziwy sens. Chodzi też o uchronienie się przed podwajaniem i potrajaniem tych samych działań. Powodem założenia organizacji buddyjskiej w Niemczech Zachodnich był fakt, że pewnego tygodnia mieliśmy w Hamburgu pięciu odwiedzających lamów i żadnego w pozostałej części kraju. Pomyśleliśmy wtedy, że lepiej się zorganizować, przekazywać informacje o tym, kto jest gdzie i kiedy, żeby wszystko mogło działać harmonijnie, i to jest cały sens. Organizacja w buddyzmie, dla nas, nie jest celem samym w sobie. Ma ona jedynie zapewnić to, żeby 'wielkie buddyjskie płuca i szlachetne buddyjskie serca pracowały i biły we właściwy sposób.
Pyt.: Wspomniałeś w jednym z wykładów, że Kuchary mogą stać się ośrodkiem rozwoju buddyzmu w tej części Europy, w krajach słowiańskich. Czy można przez to rozumieć, że może wyłonić się nowa, słowiańska tradycja buddyjska?
Ole: Tego się właśnie spodziewam. Jestem zupełnie pewien, że wasze wielkie serca, wasza wrażliwość i zainteresowanie, bardzo odważne zainteresowanie sprawami ducha, które widzę tu tak wyraźnie, które widzę w was podczas każdego naszego spotkania, że ta odważna tradycja mieć będzie swą straż przednią w Kucharach. Polska jest tradycyjnie najswobodniejszym z krajów słowiańskich, miejscem, gdzie istnieje tradycja wolnościowa, a to oznacza, że będziecie powołani do przewodzenia, gdy wszędzie zostanie odkryte, że tylko wolni ludzie są produktywni. W miarę rozszerzania się wolności w tej części świata to wy będziecie na czele, to do was przybywać będą ludzie by uczyć się i rozwijać. Jesteście zaczynem buddyzmu w słowiańskiej Europie.
Pyt.: Jaki jest buddyjski pogląd na zagadnienie praw człowieka i wolności osobistej - temat, który cieszy się wielkim zainteresowaniem na całym świecie?
Ole: Ludzie mają w sobie naturę Buddy, która jest źródłem wszelkiej doskonałości i wszystkiego, co w pełni prawidłowe. Naturę Buddy łatwiej rozwijać w warunkach zaufania do siebie samego i do swych potencjalnych możliwości. Z tego powodu ludzie zdecydowanie powinni być wolni. Bez wolności rozwój będzie niewielki, a bez rozwoju - niewielki pożytek dla wszystkich. Ludzie są bardzo piękni, kiedy są wolni, ale przeważnie o tym nie mysią.
Pyt.: Gzy mógłbyś powiedzieć kilka słów o naszej tradycji duchowej, o Linii Przekazu; co mogłoby zainteresować nowe osoby trafiające do nas oraz naszych ewentualnych nie-buddyjskich czytelników?
Ole: Są dwie drogi osiągnięcia spontanicznego umysłu, który działa bez wysiłku. Jedną z nich można nazwać bardziej intelektualną, a drugą bardziej totalną, w tym sensie, że działa ona na wszystkie aspekty naszego istnienia. W obu przypadkach chodzi naprawdę o zrozumienie, że nie jesteśmy niczym stałym ani absolutnie istniejącym, a tylko przepływem procesów umysłowych i fizycznych. Kiedy zrozumiemy, że to trwałe "ja", którego zwykle trzymamy się tak kurczowo, nie jest takie realne i stałe, za jakie je braliśmy, wówczas przestaniemy być podatnym na ciosy obiektem ataków, a rozmaite właściwości umysłu stopniowo zaczną się pojawiać. Taką wolność można osiągnąć intelektualnie - poprzez analizowanie i sprawdzanie, dostrzeganie, że nie istnieje żadne stałe ciało, że śmierć nic jest czymś absolutnym, że nie ma rzeczy zwanej umysłem, toteż pojawiające się i znikające myśli i uczucia są tylko czymś, co przychodzi i odchodzi. To jeden sposób. Ale jest też droga totalna, na której z całkowitym zaufaniem spoczywamy w tym, co jest. Tutaj buddyzm tybetański daje nam niezwykle skuteczne metody koncentrowania się na własnym wrodzonym pięknie i dosko-nałości, wyobrażonych na zewnątrz, rozpuszczania ich w świetle, i stapiania ich z nami w jedno i pozostawania w tym stanie identyfikacji. Psychologicznie jest to bardzo, bardzo skuteczne. Takie całościowe podejście do potencjalnych właściwości umysłu, polegające na faktycznym spoczęciu w samym umyśle z całkowitym zaufaniem, jest szczególną drogą Karma Kagyu. Z tego powodu nasza Linia Przekazu od czasów Buddy Siakjamuniego, odkąd możemy wytropić jej ślady, nie wydała może wielkiej ilości uczonych, ale zawsze byliśmy tą tradycją tybetańską, która wydawała najwięcej Oświeconych, ponieważ zawsze dążyliśmy do bezpośredniego doświadczenia natury umysłu. Ta tradycja była przekazywana przez długi czas w Indiach z nauczyciela na ucznia, potem, około 1000 lat temu, Tybetańczyk Marpa przybył do Indii, osiągnął większość koniecznych właściwości i zdobył całą najlepszą wiedzo o wszystkich ważnych sprawach. W tym czasie muzułmanie niszczyli właśnie wzniosłą kulturę indyjską. Tybetańskim uczniem Marpy był Milarepa, a jego uczniem - Gampopa. Potem, od chwili pojawienia się Karmapów, wszystko rozwijało się przez 900 następnych lat. Jest to więc przekaz bezpośredniego doświadczenia umysłu. To nie zagadnienie teoretyczne. To tak, jakby Oświecony dał ci popatrzeć jego oczami na świat taki, jakim on go widzi.
Pyt.: Jak powinny się kształtować nasze stosunki z innymi tradycjami buddyjskimi? Niektórzy mogą mieć kłopot ze zdecydowaniem się na tę czy inną formę praktyki.
Ole: Jesteśmy pełną formą buddyzmu. Nigdzie nie znajdziecie nauk, których nie można by znaleźć i u nas. Zwłaszcza tradycja Karma Kagyu jednoczy tradycje Njingma, Sarma i wszystkie inne tradycje buddyjskie. Nie znajdziecie nigdzie takiej tradycji buddyjskiej, której nie można by znaleźć w Starych Szkołach buddyzmu tybetańskiego albo w Karma Kagyu. To szeroki zakres nauk, z którego można wybierać. Z drugiej strony, jeżeli ktoś chce czegoś innego, także jesteśmy szczęśliwi. Jesteśmy rodziną o szczególnej wibracji, z określoną atmosferą. Jeżeli ktoś nie czuje się w tym dobrze, na szczęście jest jeszcze wiele innych rzeczy, które można robić, z którymi można pracować. Kiedy pojawia się kilka różnych tradycji, zawsze istnieje możliwość pomieszania; a im bardziej ludzie mieszają różne sprawy, tym bardziej muszą być przytomni. W przeciwnym razie zostaną z mnóstwem słów, ale bez doświadczenia. A to jest problem.
Wywiad przeprowadzono w 1988 roku. |