Pokój bez wolności jest więzieniem Lama Ole Nydahl Lama Ole Nydahl od trzydziestu latach przekazuje Nauki Buddy podróżując po całym świecie, jest pierwszym zachodnim nauczycielem buddyzmu Diamentowej Drogi potwierdzonym przez najznamienitszych lamów Tybetu. Wywiad ten został przeprowadzony przez Internet w kwietniu 1998 roku dla magazynu "Buddhism Today", choć odbył się prawie 5 lat temu pozostał nadal aktualny. Pełna wersja wywiadu zatytułowanego "Utrzymując świeżość nauk" znajduje się na stronie www.dharma.pl. Więcej informacji o Lamie Ole można znaleźć na stronie www.lama-ole.pl. |
Buddhism Today: Gdy mówisz o przyszłości, często wyrażasz się o niej pesymistycznie. Czy jest to korzystne dla spraw?
Lama Ole Nydahl: Nie, ale na dłuższą metę nie ma innego wyjścia, niż być uczciwym. Jak ludzie mogliby mi ufać, jeśli nie byłbym z nimi szczery? Wystarczy spojrzeć, jak dalecy od rzeczywistości są poprawni politycznie nauczyciele. Jest jeszcze jeden powód, by unikać słodkiej gadaniny - cenność ludzkiego czasu. Wiele osób należących do innych szkół buddyzmu, a nawet chrześcijanie przychodzą do nas z powodu fascynacji i błogosławieństwa, którym emanujemy. Powinniśmy pokazywać im, jacy jesteśmy, aby mogli odnaleźć swoje prawdziwe związki karmiczne. Jest to jeden z powodów, dla których z radością depczę po palcach gigantom, przekraczam granice poprawności politycznej i poruszam problemy coraz groźniej nadciągające zza horyzontu cywilizowanego świata, z którymi niewielu ma odwagę stanąć twarzą w twarz. Katolicy czują się dotknięci, gdy mówię, że papież ponosi odpowiedzialność za miliard dzieci z gett biednych krajów na całym świecie, które nigdy nie będą miały normalnego życia. Największym problemem jest jednak to, że wielu Europejczyków stara się nie zauważać, co się dla nich szykuje w związku z islamem, jak ten teokratyczny system traktuje jawnie swoje kobiety i swoich przeciwników politycznych obecnie, i co spróbuje uczynić w stosunku do naszych wolnych społeczeństw w przyszłości. W rzeczywistości wspominam o tym temacie również dlatego, że mam konstruktywny pomysł, jak się z nim uporać. To proste i humanitarne: należałoby zapłacić biednym rodzinom na całym świecie, aby nie miały więcej niż jedno, albo co najwyżej dwoje dzieci, i pomóc im wykształcić te, które już mają. W dzisiejszych czasach maszyny wykonują za człowieka ciężką pracę, a równocześnie pojawia się rosnąca nadwyżka młodych ludzi, których czeka życie na ulicy lub częste pobyty w więzieniu. Wystarczy wyobrazić sobie ulgę, jaką możnaby odczuć jadąc do Afryki i spotykając tam zdrowych, niezależnych i wykształconych ludzi, takich jak obecnie w naszych zachodnich społeczeństwach. Świat pozbyłby się ogromnego brzemienia. Ponieważ te problemy pojawiły się stosunkowo niedawno, buddyzm oczywiście o nich nie wspomina. Jednak buddystom, przynajmniej tym z tradycji Wielkiej Drogi (Mahajany) zaleca się, by zawsze gdy to możliwe przynosili pożytek innym swoją zdolnością patrzenia daleko w przyszłość Powiedziałbym, że świat rozpaczliwie nas dziś potrzebuje.
Buddhism Today: Czy do zadań nauczyciela buddyjskiego należy poruszanie problemów politycznych i społecznych?
Lama Ole Nydahl: Budda sam pomagał zwykłym ludziom w sporach z braminami, najwyższą kastą mającą władzę w starożytnych Indiach. Chociaż wielu o tym nie wie, pochodził z kasty wojowników i z całą pewnością nie był słodkim dzidziusiem. Jeżeli ludzie, którzy potrafią spojrzeć w przyszłość dalej od innych, milczą, uchylają się tym samym od odpowiedzialności. Zawsze powtarzam, że nie muszę być lubiany, ale muszę być w porządku. Jak do tej pory generalnie byłem i szczerze mówiąc sądzę, że tak już zostanie. XVI Karmapa dał mi swoje wyraźne błogosławieństwo, bym był jego doradcą w sprawach polityki międzynarodowej i wiem, że XVII Karmapa również będzie chciał zdać się na mnie w tej kwestii. Okrążając świat dwa razy w ciągu roku zbieram wiele własnych obserwacji, które łączę z wglądem medytacyjnym, znajomością faktów historycznych i suchą statystyką, by uwzględniając je otrzymać najpełniejszy obraz.
Buddhism Today: Wielu ludzi utrzymuje dziś, że szczególnie cenią buddyzm za nacisk, jaki kładzie na pokój. Rozumieją to w taki sposób, jak wyrażają to nauczyciele tacy jak Dalaj Lama czy Thich Nhat Hanh. Czy nauczyciel buddyjski musi być pacyfistą?
Lama Ole Nydahl: Nie, chociaż trzeba uwolnić się zdecydowanie od uczucia gniewu. Przynajmniej dla buddysty praktykującego Mahajanę są sprawy warte, by ich bronić i za nie walczyć. To kwestia ekonomii emocjonalnej i zdrowego rozsądku. Thomas Jefferson wyraził to mniej więcej w ten sposób: "Nauczyłem się sztuki wojny, by moje dzieci mogły uprawiać ziemię, a ich dzieci studiować filozofię." Oczywiście podzielam wyżej wspomniane życzenie wielkich nauczycieli, by ujrzeć świat, w którym łagodność byłaby właściwa w każdej sytuacji. Jednak szczerze mówiąc myślę, że są w błędzie, i że głoszenie harmonii, która istnieje wyłącznie na spotkaniach religijnych jest mylące. Dostrzegam wielkie zagrożenia wewnątrz i poza granicami naszych miękkich i rozpieszczonych demokratycznych państw. Islam i przeludnienie zbliżają się wielkimi krokami, często ramię w ramię, i jeśli zabraknie perspektywicznego spojrzenia i woli, aby chronić nasze wartości, upadniemy, tak jak poprzednie wysoko rozwinięte cywilizacje. Byłby to olbrzymi krok wstecz dla ludzkości, którego możemy uniknąć, jeśli teraz podejmiemy zdecydowane działania. Nawiasem mówiąc, gdyby tybetańska armia była efektywna, Dalaj Lama z pewnością nie ustąpiłby pod naporem chińskiej agresji. Słabsza strona zawsze opowiada się za pokojem, przynajmniej do czasu, gdy może się uzbroić lub przezbroić. Ale pokój bez wolności jest więzieniem dla Niemca i kostnicą dla Duńczyka. Dla Amerykanów często był to powód, by wsiąść na statek lub pionierski wóz. Nigdy nie było więcej pokojowych plakatów niż dawniej za żelazną kurtyną, wszędzie z tłustymi gołębiami w jednostajnym szaroniebieskim kolorze socjalizmu.
Tłumaczył Michał Izydorczyk. |