Niczym błysk w letniej chmurze
Nietrwałość - istotą rzeczywistości fragment rozdziału VI książki "Nieskończoność w jednej dłoni" Matthieu Ricard & Trinh Xuan Thuan
Wydawca: Wydawnictwo KOS |
Książka objęta patronatem medialnym "Cyber Sanghi". |
Nietrwałość zjawisk jest nie tylko tematem medytacji skłaniającej nas do robienia dobrego użytku z czasu, który nam został do przeżycia; jest też podstawą naszego zrozumienia rzeczywistości. To od niej zależy zarówno nasza wizja prawdziwej natury świata, jak też nasze zachowanie. Czy we Wszechświecie istnieje coś trwałego, czy też nie? Jeśli nic nie jest trwałe, to w jaki sposób to, co nazywamy "rzeczami", może posiadać immanentną egzystencję? Analiza ta w naturalny sposób powinna zacząć się od analizy cząstek elementarnych, które są uważane za cegiełki materii, a następnie musi objąć cały Wszechświat, który, zgodnie z teorią Wielkiego Wybuchu lub buddyjską teorią nie mającego początku ani końca następstwa wszechświatów, posiada ewolucyjny i ciągle zmieniający się charakter.
Matthieu: Według buddyzmu współzależność jest głęboko związana z nietrwałością zjawisk. Wyróżniamy nietrwałość pospolitą - zmiana pór roku, erozja gór, przechodzenie z młodości w starość, zmienność naszych emocji - oraz nietrwałość subtelną, która odnosi się do poziomu najmniejszej pojmowalnej jednostki czasu. W każdej, najkrótszej nawet chwili, wszystko, co wydaje być solidnym, ulega przekształceniom. Rozpoznanie wszechobecności i nieuchronności tej przemiany prowadzi nas do zrozumienia, że Wszechświat nie składa się z trwałych i oddzielnych bytów, ale z dynamicznych strumieni i ciągłych interakcji. Widzieliśmy, że to, co nazywamy "materią", musi być rozpatrywane w wielu aspektach - fala i cząstka albo masa i energia - które nie mogą jednocześnie współistnieć. Fakt ten wydaje się sugerować, że żaden element rzeczywistości nie może być uznany za trwały byt. Co nauka mówi o trwałości cząstek, na przykład kwarków?
Thuan: Żeby wyjaśnić oszałamiającą różnorodność cząstek, fizycy musieli rozpatrzyć liczne typy kwarków, z których każdy opisany jest przez dwie właściwości nazywane poetycko "zapachem" i "kolorem". Te dwa słowa oznaczają abstrakcyjne cechy, które nie mają nic wspólnego z zapachem zupy czy błękitnym kolorem nieba. Równie dobrze można by było nazwać je "odwagą" albo "harmonią". Istnieją trzy rodziny kwarków i każda z nich może mieć dwa zapachy oraz trzy kolory, co daje ogólnie osiemnaście typów kwarków. Zwykła materia zbudowana z protonów i neutronów znajdujących się w jądrach atomowych, która tworzy nasze ciała czy kwiaty, jest zrobiona tylko z dwóch zapachów kwarków zwanych up (wysoki) i down (niski). Inne typy kwarków pojawiają się wyłącznie w wysokoenergetycznych akceleratorach cząstek. Żeby odpowiedzieć na twoje pytanie, kwarki z tej samej rodziny mogą istotnie zmienić zapach. Na przykład kwark up może się przekształcić w kwark down i na odwrót. Kwarki mogą również zmienić rodzinę, ale tylko pod warunkiem, że zmienią też ładunek elektryczny.
Matthieu: Kwark może zatem przejść transformację.
Thuan: Tak. A to pociąga za sobą zmiany w protonach i neutronach, których kwarki są składnikami. W ten sposób, kiedy kwark up przekształca się w kwark down, proton zmienia się w neutron (proton składa się z dwóch kwarków up i jednego down, a neutron z jednego kwarka up i dwóch down) emitując przy okazji pozyton (antycząstka elektronu) i neutrino (cząsteczka o zerowej lub niemal zerowej masie, która współdziała w niewielkim stopniu ze zwykłą materią. W każdej sekundzie setki miliardów neutrin powstałych w pierwszych chwilach Wszechświata przenikają nasze ciała).
Matthieu: Zatem kwark nie jest ani niezmienny z racji swej natury, ani wieczny z racji swej egzystencji. Oddalamy się więc w widoczny sposób od pojęcia "ostatecznej cząstki". Fizycy myślą tymczasem, że pewne cząstki byłyby wieczne, gdyby pozostawić je samym sobie, co jest zresztą sytuacją czysto teoretyczną i nie do zrealizowania w przyrodzie.
Thuan: Poruszasz tu kwestię "nieśmiertelności" materii. W rzeczywistości, pomiędzy setkami cząstek, które znamy, te naprawdę nieśmiertelne można policzyć na palcach. Pozostawione same sobie, to znaczy nie bombardowane innymi cząstkami, wieczne byłyby tylko elektron, foton i neutrino.
Matthieu: Jak udowodnić tę wieczność?
Thuan: Nie można oczywiście zmierzyć wieczności, ale można na drodze eksperymentu ustalić tak szerokie granice wieku cząstek, że byłaby to niemal wieczność. Wśród fizyków znana jest pod nazwą "teorii standardowej" teoria, która obecnie najlepiej opisuje świat cząstek. Nie potrzebuje ona hipotezy o śmiertelności elektronu, fotonu i neutrina. Co do protonu, ostatnie teorie przepowiadają mu długość życia szacowaną na setki miliardów miliardów razy dłuższą niż obecny wiek Wszechświata. Żeby to zweryfikować, fizycy nie mogą oczywiście czekać 1030 lat, żeby zobaczyć jak umiera proton. Z drugiej strony, mechanika kwantowa mówi, że protony mogą się rozpaść w dowolnej chwili. Gdyby długość życia protonu wynosiła 1030 lat, wystarczyłoby zgromadzić 1030 protonów w jednym miejscu, żeby zaobserwować jak w ciągu jednego roku umiera jeden proton. Albo jeszcze lepiej, gdyby zgromadzić 1033 protonów w jednym pomieszczeniu, można by było zobaczyć, jak wiele z nich rozpada się każdego dnia. Fizycy amerykańscy i japońscy wypełnili olbrzymi zbiornik pięcioma tysiącami ton wody (woda jest doskonałym źródłem protonów), żeby obserwować ich rozpad. Jednak aż do dzisiaj nikt jeszcze nie widział umierającego protonu. To znaczy, że żyje on dłużej niż przewiduje to teoria. W porównaniu z życiem człowieka ponad 1030 lat stanowi niemal wieczność.
Matthieu: Jednak nie jest to prawdziwa wieczność.
Thuan: Drugi składnik jądra atomu, neutron, jeśli jest w stanie wolnym, żyje tylko około piętnastu minut zanim spontanicznie przekształci się w proton, emitując przy tym elektron i antyneutrino. Ale, dopóki pozostaje uwięziony w atomowym jądrze, jest również niemal nieśmiertelny. Na szczęście dla naszego zdrowia, ponieważ w przeciwnym wypadku nasze ciała rozpadłyby się w ciągu kwadransa! Co do setek innych cząstek, które pojawiają się w akceleratorach, są one niestabilne i nie żyją nawet tyle, ile trwa mgnienie oka, czyli milionową cześć sekundy lub jeszcze mniej.
Matthieu: Nawet jeśli elektron i neutrino są teoretycznie nieśmiertelne i nie rozpadają się spontanicznie, nie przeszkadza im to w przekształcaniu się. Wystarczy przecież zbombardować je innymi cząstkami posiadającymi wystarczająca ilość energii, żeby zmieniły swoją naturę.
Thuan: To prawda. Do tej pory mówiłem o spontanicznej śmierci cząstek. Ale można spowodować ich zniknięcie, bombardując je i zmuszając do współdziałania z innymi cząstkami. Proton współoddziaływujący z elektronem staje się neutronem, emitując neutrino. Wyobraźmy sobie foton pochodzący ze Słońca: współoddziaływując z materią, na przykład z drewnem tego stołu, może stracić część swej energii (przekształconej w ciepło). Jego natura jest zatem zmodyfikowana. Może nawet stracić całość swojej energii i zniknąć, podczas gdy stół się nieco rozgrzeje.
Matthieu: Elektron znika? A więc jego nieśmiertelności zostaje zadany cios! Jest zatem jasne, że wszystkie cząstki są nietrwałe i znikają wcześniej czy później.
Thuan: Można tak powiedzieć. Cząstki materii są albo niestabilne i rozpadają się spontanicznie, albo są stabilne, ale interakcje z innymi cząstkami zmieniają ich naturę lub powodują ich zniknięcie. W każdym razie, powtarzam, materia stabilna pozostawiona samej sobie nie zmienia się. Nie zobaczysz, jak ten wazon z kwiatami znika nagle sprzed twoich oczu.
Matthieu: To tylko kwestia czasu i wrażliwości percepcji. Materia, którą określiłeś jako stabilną, zmienia się w każdej chwili w niedostrzegalny sposób, inaczej nie starzałaby się.
Thuan: Istotnie, każda rzecz pozostawiona sobie zużywa się i z czasem niszczeje: lakier na meblach traci połysk, zaniedbany zamek popada w ruinę. To jest słynna druga zasada termodynamiki, według której całkowita ilość nieładu we Wszechświecie powinna się stale powiększać, lub przynajmniej nie zmniejszać się.
Matthieu: Rzeczy pozbawione tej subtelnej nietrwałości nie mogłyby się zmieniać ani teraz, ani w przyszłości. Gdyby jedna rzecz mogła pozostać niezmieniona, byłoby tak tylko przez krótką chwilę, inaczej zastygłaby w swoim obecnym stanie na zawsze. Nic nie mogłoby wówczas powstać. Powodem przemijalności rzeczy jest ich pojawienie się. Nietrwałość tkwi zatem w sercu procesu przyczynowości. To, co jest najważniejsze, to fakt, że nic, żadna cząstka ani żaden inny byt w całym Wszechświecie, nie ma absolutnej trwałości. Oto jest esencjonalny punkt wyjaśnienia natury zjawisk, ponieważ najistotniejszym pytaniem jest to, czy rzeczywistość jest zbudowana z niezmiennych elementów, które istnieją same siebie, czy też nie. Gdyby kwark, który uważasz za fundamentalny element materii - chociaż jest ich już osiemnaście rodzajów - był trwały, to nie potrzebowałby do istnienia żadnej innej przyczyny poza samym sobą. Ale, jak to zauważa Nagardżuna: "Gdyby zjawiska były niezależne, nie mogłyby zależeć od przyczyn i warunków. Gdyby nie zależały od przyczyn i warunków, prawo przyczynowości nie mogłoby funkcjonować." Nic nie może być swoją własną przyczyną, a to, co wynika z zewnętrznej przyczyny, jest bezwzględnie nietrwałe. Buddyzm uważa, że rzeczywistość ulega ciągłej przemianie, nie tylko na planie widzialnego świata, ale też na poziomie tego, co nieskończenie małe, w przestrzeni i w czasie. Charakter "podstawowych niezmiennych cegiełek" materii, za jakie uważamy kwarki, jest tylko konstrukcją mentalną; kwarki są równie nietrwałe jak większe struktury, które przypuszczalnie tworzą.
Thuan: Posunąłbym się nawet do stwierdzenia, że kwarki mogą być uważane za konstrukcje umysłu, żeby wyjaśnić zachowanie cząstek subatomowych.
Matthieu: Zatem rzeczywistość nie posiada tej solidności, którą się jej zwykle nadaje.
Thuan: Dokładnie i to w kilku znaczeniach. Przede wszystkim materia jest niemal pusta. Kiedy patrzymy na ten stół, to wydaje się nam pełny i solidny; jednakże zrobiony jest właściwie z pustki.
Matthieu: Również w buddyzmie możemy spotkać się z eksperymentami myślowymi, które dotyczą idei stołu. Jednak w tym przypadku nie mówi się o pustce wewnątrz atomu, ale o braku własnej egzystencji wszystkich zjawisk, włącznie z jądrem atomu. Przytaczam poniżej słowa mojego mistrza, Dilgo Czientse Rinpocze (1910-1991), który, co zasługuje na uwagę, mówił wyłącznie po tybetańsku i nigdy nie przeczytał niczego na temat nowoczesnej nauki: "Kiedy patrzymy na ten stół, postrzegamy go jako solidny i dobrze zdefiniowany byt. Ale czy ten byt jest czymś innym niż po prostu etykietą, mentalną desygnacją? Weźmy zatem ten stół i rozbijmy go młotem intelektu. Zredukujmy go najpierw do płaszczyzny na czterech nogach, potem do drewnianych wiórów, wreszcie do atomów. Analiza (przywołana w poprzednim rozdziale) pokazuje, że te atomy nie mogą istnieć jako trwałe i autonomiczne byty. Gdzie się podziała realność tego stołu? Jeśli pojedyncze atomy nie posiadają immanentnej rzeczywistości, w jaki sposób mogłaby ją posiadać większa ich liczba? Trzeba stąd wyciągnąć wniosek, że pojęcie stołu jest tylko koncepcją, która nie oznacza żadnego bytu istniejącego "w sobie". Stół pojawia się przed naszymi oczami, ale w ostatecznym rozrachunku nie posiada realności."
Jakie są konsekwencje użycia tego "młota intelektu"? Cel buddyzmu jest odmienny od celu fizyki. Jest nim zniszczenie naszego przywiązania do rzeczywistości tego, co pojawia się przed naszymi oczami: istot, wydarzeń, rzeczy, nas samych. Ponieważ począwszy od momentu, kiedy przywiązujemy się do rzeczy jako trwałych i solidnych, sądzimy, że mają one, same w sobie, zdolność przynoszenia nam przyjemności lub cierpienia. Polega to na nadawaniu obiektom i istotom cech - moje lub jego, ładny lub brzydki, przyjemny lub nieprzyjemny - które są tylko konceptualnymi etykietami. Dharmakirti wyjaśnia to następująco:
"Kiedy pojawia się "ja", powstaje świadomość "innego".
Z "ja" i "inny" rodzi się przywiązanie i niechęć,
A z ich kombinacji
Pochodzi wszelkie cierpienie."
W tym kontekście celem buddyzmu nie jest określenie masy i ładunku cząstek, lecz rozbicie pojęcia solidności i trwałości rzeczy, żebyśmy nie byli już uwięzieni w kręgu iluzji powodujących nasze cierpienia (...)
Matthieu Ricard & Trinh Xuan Thuan, "Nieskończoność w jednej dłoni" |