Nauka i duchowość
Trinh Xuan Thuan - wywiad
Trinh Xuan Thuan, urodził się w Hanoi w Wietnamiem, absolwent California Institute of Technology. Od 1976 roku jest profesorem astronomii na University of Virgnia, specjalizuje się w astronomii pozagalaktycznej. Napisał około 200 artykułów na temat pierwotnej nukleosyntezy oraz tworzenia się i ewolucji karłowatych galaktyk oraz kilka książek (w Polsce ukazała się jedna z nich "Ukryta melodia", Zysk i S-ka). Najbardziej jego znaną książką jest "L'infini dans la paume de la main", która zawiera zapis jego rozmowy z buddyjskim mnichem i filozofem Matthieu Ricardem.
|
|
Research News: Dr. Thuan, czy mógłby Pan nieco opowiedzieć o swojej przeszłości?
Trinh Thuan: Urodziłem się w Wietnamie. Kiedy miałem 18 lat przyjechałem do Stanów Zjednoczonych do college'u. Poszedłem do Caltech, właśnie tam po raz pierwszy zetknąłem się z astronomią. Chociaż moim kierunkiem specjalizacji była fizyka, jeden z moich profesorów zabrał mnie pewnego dnia na obserwacje dokonywane przy pomocy pięciometrowego teleskopu na Mount Palomar, największego wówczas teleskopu na świecie. I złapałem bakcyla. Mój doktorat z astrofizyki zrobiłem w Princeton, a następnie zostałem profesorem astronomii na University of Virgnia.
W Wietnamie życie religijne jest bardzo żywe, buddyzm jest tam dominującym wyznaniem. Wychowałem się w buddyjskiej tradycji. Pamiętam, że jako dziecko często wraz z matką chodziliśmy do pagody by uczestniczyć w wielkich buddyjskich świętach, takich jak narodziny Buddy czy Tet (wietnamski Nowy Rok oparty na kalendarzu księżycowym).
Buddyzm jest dla mnie bardziej filozofią niż religią. Budda nie był Bogiem, ale zwykłym śmiertelnikiem jak ty albo ja. Był mędrcem, który urzeczywistnił Oświecenie i pokazał nam drogę, dzięki której możemy osiągnąć podobny rezultat. Nauki Buddy nie są dogmatyczne, tylko od nas zależy czy będziemy za nimi podążać czy też nie. Korzystanie z nich przypomina zaglądanie do przewodnika turystycznego, umożliwiają podróżnikowi kroczenie śladami Buddy.
Kiedy byłem dzieckiem, byłem dobrze obeznany z praktyczną stroną buddyzmu - w jaki sposób rozwijać etyczne działania i duchowość by stać się lepszą ludzką istotą po to by pomagać innym. Wierzyłem, że niezależne od nas katastrofy naturalne, większość doświadczanego cierpienia ma swoją przyczynę w złej woli, chciwości, zazdrości czy w obojętności. Jedną z głównych buddyjskich praktyk jest rozwijanie zmysłu współczucia, powinno się myśleć o innych jako ważniejszych niż ja sam.
Będąc już osobą dorosłą, dzięki lekturze lepiej poznałem buddyjską filozofię.
Niedawno, wspólnie z francuskim mnichem buddyjskim Matthieu Ricardem napisałem książkę (wyd.polskie: Nieskończoność w jednej dłoni, KOS 2004), poruszyliśmy w niej najważniejsze związki pomiędzy nauką a buddyzmem. To doświadczenie znacząco pogłębiło moją znajomość filozofii buddyjskiej.
Research News: Czy bycie buddystą wpływa jakoś na sposób w jaki uprawia Pan naukę?
Trinh Thuan: W mojej codziennej pracy naukowca, buddyzm nie ma tak widocznego wpływu. Ale z pewnością oddziaływuje na sposób w jaki widzę Wszechświat. Wierzę, że wszystkie zjawiska i istoty we Wszechświecie są ze sobą wzajemnie połączone (buddyjska koncepcja współzależności), że wszystko znajduje się w ruchu i ulega zmianom (buddyjska koncepcja nietrwałości), oraz że podstawowe składowe materii nie posiadają wewnętrznej natury - mogą być zarówno falami jak i cząstkami (buddyjska koncepcja pustki).
Buddyzm ma zdecydowany wpływ na sposób w jaki wiodę moje życie. Dostarcza mi wskazówek odnośnie działania i zachowywanie się w relacjach z innymi ludźmi. Wierzę, że zarówno nauka jak i duchowość mogą jednocześnie mieć swoje miejsce w naszym życiu. Nauka może funkcjonować bez duchowości, duchowość może funkcjonować bez nauki. Jednak człowiek, by być w pełni ludzką istotą, potrzebuje obu.
Research News: W jaki sposób zdefiniowałby Pan różnice pomiędzy nauką a duchowością?
Trinh Thuan: Celem nauki jest opisywanie przyrody. Sama w sobie nie jest ona ani dobra ani zła, jest neutralna. Nie ma w niej zasad etycznych czy moralnych. Może być użyta zarówno do dobrych celów (jak na przykład polepszenie naszego stanu zdrowia czy zwiększenie materialnego komfortu) jak też do złych (zagłada Hiroszimy i Nagasaki albo zanieczyszczanie ekosfery naszej planety).
Z drugiej strony mamy duchowość, dzięki której możemy rozwijać naszą zdolność używania nauki w dobrych celach. W mojej dziedzinie, astronomii, etyczne pytania mają mniejsze znaczenie ponieważ astronomia należy do grupy nauk podstawowych. Astrofizycy badają Wszechświat by zrozumieć jego piękno i harmonię, próbują odpowiedzieć na tak głębokie pytania stawiane przez człowieka jak: "Skąd przyszliśmy?" albo "Dokąd zmierza Wszechświat?". Analizowanie Wielkiego Wybuchy czy też procesu formowania się galaktyki nie ma bezpośrednich reperkusji na nasze codzienne życie. Jednak, w takich dziedzinach nauki jak genetyka (w szczególności, jeżeli chodzi o zagadnienie klonowania), pojawiają się poważne pytania o etykę, wówczas duchowość okazuje się konieczna do zapewnienia nam właściwego podejścia.
Research News: W sesji poświęconej kosmologii, która odbyła się podczas naszej konferencji, uczestniczył Pan w panelowej dyskusji z muzułmaninem i hinduistą. Czy spotkał się Pan z ich strony z przeciwstawnymi poglądami? Być może Wasze poglądy niekoniecznie muszą być rozbieżne jednak mają one różne źródła. Każdy z Panów posiada odmienny punkt startu. Na przykład Bruno Guiderdoni reprezentujący muzułmańską tradycję kładł nacisk na kosmologię "pierwszej przyczyny". Czy znalazł Pan coś budującego w odmiennym spojrzeniu na Wszechświat, czy sądzi Pan, że może istnieć jakiś ujednolicony pogląd na rzeczywistość?
Trinh Thuan: Cała nasza trójka jest naukowcami, którzy badają świat fizyczny. Wspólnie używamy tego samego naukowego języka i posiadamy wspólną naukową wizję świata. Pomimo naszych różnych duchowych tradycji i zaplecza religijnego, wszyscy odczuwamy tę samą duchową pokorę w obliczu piękna i uporządkowania Wszechświata oraz pewnej zasady, która w precyzyjny sposób reguluje go kierując ewolucją kosmosu. Ja mogę nazywać tą zasadę "zasadą twórczą", jakiś rodzaj panteistycznej zasady, która jest wszechobecna w przyrodzie - coś pokrewnego poglądom Einsteina czy Spinozy. Z kolei Bruno Guiderdoni może nazwać tą zasadę słowem "Allah", ale obaj wyrażamy to samo uczucie transcendencji w obliczu harmonii świata przyrody.
Jest wiele sposobów rozumienia Boga. Zacytuję słowa Dalajlamy: "Jeśli rozpatrujemy Boga nie tyle w terminach boskości osobowej lecz jako podstawę bytu, to cechy takie jak współczucie mogą również być jej przypisane. Jeżeli rozumie się Boga w takich kategoriach, to istnieje możliwość ustalenia związków z pewnymi elementami myśli i praktyki buddyjskiej."
Wszystkie wielkie tradycje duchowe podkreślają współczucie, które powinniśmy rozwijać wobec bliskich nam ludzi oraz wobec wszystkich żyjących stworzeń. Współczucie skierowane ku wszystkim istotom jest jedną z podstawowych buddyjskich praktyk. Duchowy rozwój powinien skupić się na pragnieniu osiągnięcia "oświecenia", który jest stanem najwyższej wiedzy i nieskończonego współczucia.
Wszyscy jesteśmy zbudowani z pyłu gwiazd. Dzielimy tą samą kosmiczną historię wspólnie z tygrysami w dżungli czy kwiatami lawendy na polu. Jesteśmy z sobą połączeni przez czas i przestrzeń. Problemy związane z zanieczyszczeniem naszego środowiska, biedą, wojnami i głodem, które zagrażają ludzkości mogą być rozwiązane pod warunkiem, że uświadomimy sobie tą współzależność, zobaczymy że nasz interes, nasze szczęście są nierozłącznie związane ze szczęściem innych.
Uważam zatem, że zobaczenie tych samych pytań w innej metafizycznej perspektywie jest czymś wzbogacającym i oświetlającym. Nie powinniśmy próbować mieszać wszystkich form duchowości by stworzyć jedną uniwersalną religię. Jednym z najbardziej cennych i interesujących aspektów ludzkiej cywilizacji jest bogata różnorodność jej kulturowego dziedzictwa oraz tradycji duchowych. Powinniśmy skupić się na zachowaniu tej różnorodności wbrew ujednolicającym siłom postępującej globalizacji.
Research News: Współcześni astrofizycy wspominają o ciemnej materii. Jest to dość nowy termin. Czy uważa Pan, że inne formy materii czy energii wciąż czekają na swoje odkrycie?
Trinh Thuan: To prawda, obecność we Wszechświecie olbrzymiej ilości ciemnej materii, czyli takiej, która nie emituje żadnego promieniowania, jest znana astrofizykom od 1933 roku. Wiemy, że ciemna materia istnieje i z powodu jej grawitacyjnego wpływu na ruch gwiazd i galaktyk możemy w przybliżeniu oszacować jej ilość. Jednak po siedemdziesięciu latach intensywnych badań nadal nie mamy żadnego, nawet najbardziej nikłego pomysłu na temat jej natury. Astronomowie pozbawieni światła dosłownie znajdują się w ciemności.
Obecnie wiemy, że świecąca materia, którą obserwujemy w kosmosie w postaci gwiazd czy galaktyk stanowi jedynie 0,5 procenta całej gęstości Wszechświata. Na podstawie zasobności Wszechświata w lekkie pierwiastki chemiczne (hel, deuter) powstałe podczas Wielkiego Wybuchu wiemy również, że w galaktykach jest około dziewięć razy więcej ciemnej materii niż materii świecącej (4,5 procent).
Wynika z tego, że całkowita ilość zwykłej materii, zbudowanej z protonów i neutronów, która tworzy nasze ciała i wszystkie otaczające nas obiekty, zarówno świecącej jak i ciemnej, stanowi nie więcej jak 5 procent ogólnej gęstości Wszechświata.
Badania nad gromadami galaktyk wykazały również, że istnieje pewna dość egzotyczna forma ciemnej materii. Fizycy spekulują, że może być ona zbudowana z bardzo masywnych cząstek, które narodziły się w pierwszych chwilach Wielkiego Wybuchu. Jednak nadal nie mamy na to żadnego dowodu, pomimo intensywnych poszukiwań tego rodzaju materii, która może stanowić nawet 25 procent gęstości Wszechświata. Nawet jeżeli zsumujemy wszystkie te rodzaje materii: świecącą oraz ciemną zwyczajną i ciemną "egzotyczną" - całkowita ilość materii we Wszechświecie będzie wynosić 30 procent jego gęstości.
W ciągu ostatnich trzech lat, astrofizycy odkryli tajemniczy rodzaj energii, nazwali go "ciemną energią". Wydaje się być ona odpowiedzialna za ekspansję Wszechświata. Wstępne pomiary wykazały, że stanowi ona około 70 procent gęstości Wszechświata. I znowu, tak naprawdę nie mamy żadnego pomysłu na to czym jest owa energia.
Jak widać, pozostaje nadal wiele nowych rzeczy do odkrycia. Wszechświat jest znacznie bardziej twórczy i obdarzony wyobraźnią niż ludzki umysł. Jak powiedział Szekspir: "W niebie jest więcej rzeczy, niż człowiek może sobie wyobrazić". Nauka rozwija się coraz bardziej, ale nigdy nie odkryje wszystkich tajemnic. Idea, że melodia pozostanie tajemnicą jest tematem, który rozwinąłem w książce Ukryta melodia.
Research News: Jako buddysta musi być Pan przekonany o cyklicznej naturze Wszechświata. Czy obecnie przyjęta kosmologia Wielkiego Wybuchu nie stoi w sprzeczności z Pańskim światopoglądem?
Trinh Thuan: Na chwilę obecną, astronomiczne dane wydają się wskazywać, że Wszechświat będzie się nieustannie rozszerzał. Bardziej prawdopodobne jest, że jego promień będzie rósł do nieskończoności niż, żeby po osiągnięciu pewnej maksymalnej wartości swojego promienia Wszechświat miałby zapaść się sam w sobie w Wielkim Kolapsie - Wielkim Wybuchu na opak - by zapoczątkować w ten sposób kolejny cykl. Tak więc, Wszechświat nie wydaje się być cyklicznym, jak to twierdzi buddyzm.
Ponieważ buddyzm nie akceptuje idei początku i końca oraz stworzenia i stwórcy (koncepcja współzależności stanowi, że wszystko zależy od wszystkiego innego i nie może być żadnej pierwotnej przyczyny ani kreacji ex-nihilo) jedynym kosmologicznym modelem kompatybilnym z buddyjskim poglądem jest Wszechświat cykliczny.
Oczywiście jako naukowiec, jeżeli nauka udowodni niemożliwość istnienia cyklicznego Wszechświata, zaakceptuję jej werdykt. W moich rozmowach z Matthieu Ricardem, pytanie o kreację i o zasadę twórczą, która reguluje nasz Wszechświat, wskazywało na jedyną poważną rozbieżność pośród znaczącej liczby zbieżnych poglądów w buddyzmie i nauce.
Jednak buddyzm nie jest dogmatyczny i jest gotowy zrewidować swoje przekonania kiedy zostanie udowodnione, że są one błędne. Jakkolwiek, w tym punkcie, powiedziałbym, że werdykt ten nie sugeruje ostatecznego końca Wszechświata. Pomierzenie parametrów kosmologicznych, które determinują przyszłość Wszechświata są bardzo trudne do wykonania i wciąż nie mamy co do nich ostatecznej pewności, a pomysłowi astrofizycy postulują takie modele Wielkiego Wybuchu, które nie wymagają początku czasu.
Research News: Czy syntezę nauki i religii można uznać za typowo buddyjskie podejście, czy też nie?
Trinh Thuan: Osobiście przekonałem się, że odkrywanie związków pomiędzy nauką a buddyzmem bardzo wzbogaca i daje wiele satysfakcji. Nauka i buddyzm to dwa systemy ludzkiej myśli, dwa okna na rzeczywistość. Jedno i drugie podejście jest poszukiwaniem prawdy, oba używają logiki i dokładności jako kryteriów autentyczności, nie jest więc niespodzianką, że ich poglądy na świat zamiast prowadzić do przeciwstawnych stanowisk, których nie można z sobą pogodzić, prowadzą raczej do zharmonizowanej komplementarności.
Wielu buddyjskich myślicieli rozważało naturę świata w bardzo głęboki i niebanalny sposób. Intencją buddyzmu nie jest, jak w przypadku nauki wyjaśnianie różnych zjawisk dla samej wiedzy o nich, chodzi w nim o zrozumienie prawdziwej natury fizycznej rzeczywistości - jej pustki, współzależności, nietrwałości - po to, by rozproszyć mgłę niewiedzy i wejść na drogę do oświecenia.
Research News: Jakie są Pana wrażenia z konferencji Science and Spiritual Quest?
Trinh Thuan: Spotkanie to było dla mnie, jako uczestniczącego w nim naukowca, czymś niezwykle cennym i wzbogacającym. W jakiś sposób dojrzałem słuchając moich przyjaciół naukowców, którzy przedstawili swoje refleksje na temat nauki i duchowości, postawili nowe pytania i zaprezentowali światopoglądy, które wymagają dalszych dociekań i wyjaśnień. To co najbardziej mnie poruszyło, to fakt, że pomimo różnorodnych obszarów zainteresowań oraz wielkiej odmienności naszego społecznego, kulturowego i religijnego zaplecza, wszyscy zgodziliśmy się, że w poglądach jakie oferuje nauka i religia możemy wskazać na pewne wspólne i komplementarne cechy.
Publiczne konferencje na Harwardzie są czymś niezwykle pożytecznym, ponieważ pokazują naukowców w nieco bardziej łaskawym świetle. Naukowcy nie są ludźmi, którzy zamykają się w swoich wieżach z kości słoniowej, pracując nad pytaniami, które nie mają żadnego odniesienia do życia i społeczeństwa. Nie są ludźmi interesującymi się wyłącznie takimi pytaniami jak: "Co można poznać?" ale również: "W jaki sposób powinienem prowadzić swoje życie?" czy "Jak powinienem żyć w społeczeństwie?". Sądzę, że nauka miała ogólnie dość złą prasę. Złe zastosowanie nauki jest łatwo zauważyć: Czernobyl, globalne ocieplenie klimatu, zniszczenie ekosfery, zanieczyszczenie rezerw wody i tak dalej...
Konferencja SSQ przyczynia się do długiego procesu zmieniania takiego negatywnego spojrzenia na naukę. Nauka musi odnaleźć właściwe sobie miejsce w ludzkiej kulturze, od której się oderwała ponieważ jej wizja w przeszłości była zbyt fragmentaryczna, mechanistyczna i redukcjonistyczna. Nauka będzie posiadać coraz bardziej znaczący wpływ na nasze życie. Jednak potrzebuje ona wsparcia ze strony duchowości, po to by nie zapomnieć o naszym człowieczeństwie.
Źródło: www.ssq.net. Tłumaczenie Jarosław Wierny. |