Tajemniczy Wszechświat
Trinh Xuan Thuan - wywiad
Wietnamski astrofizyk, prof. Trinh Xuan Thuan, we Francji znany jest z powodu swoich bestsellerów, w których podjął temat początku Wszechświata oraz tajników świadomości. Jego pięć książek zmaga się z problemami, którym muszą stawić czoła fizycy próbujący pogodzić czasami paradoksalne zachowanie natury z naukową potrzebą eksperymentalnego dowodu.
|
Science & Spirit: Urodził się Pan w Hanoi i został Pan wychowany w duchu buddyzmu therewada. Jaką rolę odegrał w Pański życiu buddyzm w kontekście wojny, która targała Wietnamem w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych?
Trinh Xuan Thuan: Wychowałem się w kraju, który nie zaznał wiele spokoju. Zagrożenie kryło się za każdym rogiem.
Pojęcie karmy pomagało nam przeżyć wojnę - koncepcja, że to czego doświadczamy w tym życiu jest rezultatem naszych własnych działań w poprzednich egzystencjach. Jeżeli pojawia się nieszczęście, trzeba je jakoś przetrwać. Agresywne emocje niszczą nasz własny, wewnętrzny spokój. Musimy próbować kontrolować swoje emocje, żeby w przyszłości mieć lepsze życie, a postępowanie tą ścieżką prowadzi aż do oświecenia.
S&S: Jak fakt, że jest Pan buddystą wpłyną na Pana postrzeganie Zachodu? W jaki sposób Pana buddyjskie wychowanie pomogło Panu znieść fakt, że Amerykanie walczyli w Wietnamie, w czasach kiedy Pan studiował w Stanach Zjednoczonych?
TXT: Kiedy miałem osiemnaście lat pojechałem do Caltech (Kalifornia). Następnie zrobiłem doktorat w Princeton. Znajdowałem się w dziwnej sytuacji, moi przyjaciele ze studiów zaciągali się do wojska, żeby walczyć w mojej ojczyźnie. Z drugiej strony w astrofizyce panował w tych czasach wielki boom. Kiedy byłem w szkole odkryto właśnie pulsary, kwazary, promieniowanie cieplne oraz promieniowanie szczątkowe po Wielkim Wybuchu. To było niesamowicie pociągające intelektualnie. Studiowałem pod kierunkiem najlepszych nauczycieli w tej dziedzinie. W Caltech mieliśmy wówczas największy na świecie teleskop (z soczewkami o średnicy 5 metrów, który znajduje się w obserwatorium Palomar przy Kalifornijskim Instytucie Technologicznym). Patrzenie w wielkiej skali to patrzenie w dal, natomiast patrzenie w dal oznacza patrzenie w przeszłość. Teleskop to swoisty wehikuł czasu. W ten sposób odkrywamy historię Wszechświata.
Raczej nie byłem wtedy praktykującym buddystą, jednak starałem się żyć w zgodzie z buddyjskimi zasadami. Nie mogłem nic poradzić na to, że jak na ręce widziałem rozdźwięk pomiędzy wielkim intelektem a wielkim sercem. Naukowcy niekoniecznie musieli być dobrymi ludźmi, mogli być wręcz odrażający. Byli małostkowi, zazdrośni, odcinali kupony od pracy innych. Wtedy po raz pierwszy odkryłem, że istnieje rozbieżność między światem nauki a moralnością. Nie mają one ze sobą absolutnie nic wspólnego. Czułem potrzebę stworzenia etycznych podstaw dla nauki.
S&S: Co ma wspólnego buddyzm z fizyką?
TXT: Ściana Plancka pokazuje nam, czego jeszcze nie wiemy. Jest to niesłychanie krótki okres: 10 do minus 43 sekundy po Wielkim Wybuchu, kiedy to Wszechświat był trylion trylionów razy mniejszy niż atom wodoru. Poza tą linią znajduje się świat niedostępny dla fizyków. Chociaż próbują oni sforsować tę ścianę przez stworzenie teorii grawitacji kwantowej, która próbuje połączyć dwa filary współczesnej fizyki: mechanikę kwantową i ogólną względność.
Jedna z buddyjskich koncepcji w szczególności znajduje zastosowanie we współczesnej fizyce: pojęcie współzależności, zrozumienie, że nic nie istnieje samo z siebie, ponieważ wszystko zależy od wszystkiego. Jest taki eksperyment w fizyce kwantowej, który pięknie obrazuję tę współzależność - dwie cząstki światła reagują tak samo nawet jeśli dzieli je ogromna odległość, tworzą wspólną całość. Jedna cząstka natychmiast "wie" co robi druga i zachowuje się w odpowiedni sposób, chociaż w żaden sposób nie komunikują się one między sobą. Naukowcy zbadali tę współzależność fotonów rozdzielonych na odległość 10 kilometrów.
Ten eksperyment najpierw wprawił zachodnich naukowców w zakłopotanie. Jednak zjawisko to wydaje się dziwne tylko wtedy, jeśli myślimy, że rzeczywistość jest lokalna w przypadku każdej z tych cząstek z osobna. Paradoks znika kiedy uznamy, że rzeczywistość stanowi jedną całość, że nie ma żadnego "tutaj" i "tam." Wschodnie filozofie od dawna zajmują się koncepcją współzależności, gdzie rzeczywistość nie jest fragmentaryczna, lecz holistyczna. Buddyzm postrzega w ten sposób cały świat.
S&S: Jaki jest związek Pana buddyjskich poglądów z odkryciami współczesnej fizyki? Czy musiał Pan kiedyś porzucić któryś ze swoich buddyjskich poglądów?
TXT: Teoria Wielkiego Wybuchu jest wielkim pytaniem o początek Wszechświata. W nauce jest on początkiem, podczas kiedy w buddyzmie nie ma żadnego początku: rzeczy wydarzają się w nieskończoność wprzód i wstecz. Big Bang byłby wyłomem w tym łańcuchu. To jest jedna rzecz, z którą mam trochę problem.
S&S: Czy Pana filozofia wymaga więc odejścia od naukowych poglądów?
TXT: Jest pewna tajemnica, której nauka nie jest w stanie wyjaśnić. Wszechświat i wszystko co nas otacza jest określone przez piętnaście fizycznych stałych, takich jak prędkość światła czy stała grawitacji. Przy narodzinach Wszechświata ktoś jak wróżka podarował nam te stałe. Jeśli by były inne nie powstałyby gwiazdy, nie powstałyby ciężkie pierwiastki jak węgiel, wodór czy tlen z których jesteśmy zbudowani. Tak więc bez tych stałych nie powstałoby życie ani świadomość.
Niektórzy twierdzą, że kombinacja tych stałych jest dziełem przypadku. Nasza kombinacja przypomina wygraną w totolotka. Buddysta powiedziałby raczej, że świadomość i materia warunkują się nawzajem. Buddyjska wersja stworzenia zawiera świadomość od samego początku, dopiero potem pojawia się materia. Dopiero z połączenia tych obu powstaje życie. Nauka nie tłumaczy w jaki sposób materia ożyła, skąd wzięła się świadomość. Uważam, że od samego początku istniała pewna twórcza zasada. Tak sobie zakładam prywatnie, nie jest to buddyjski pogląd. Według buddyzmu nie ma żadnego początku, bo nic nie może powstać samo z siebie. Myślę jednak, że istnieje stwórcza zasada, która przyczyniła się do powstania życia i zawiera ona również świadomość.
S&S: Czy nienaukowy pogląd na powstanie Wszechświata nie wymaga wiary? Jak radzi sobie Pan z potrzebą naukowego dowodu?
TXT: Nie powinniśmy sądzić, że ilościowe pomiary są jedynie słuszne. Twierdzenie, że religia wszystko już wie i nauka jest niepotrzebna byłoby nonsensem. Nie sądzę również, że należy używać nauki do podpierania buddyzmu. Możemy czerpać inspirację z obu tych dziedzin, dlatego też obu ich potrzebujemy. To są różne okna na otaczający nas świat.
Nie powinniśmy sądzić, że nauka jest jedyną słuszną odpowiedzią. Nauka jest bezwartościowa z moralnego punktu widzenia, nie jest ani dobra ani zła. Wszystko zależy od tego, jak z niej korzystamy. Dlatego też duchowość jest tak istotna.
Źródło: www.science-spirit.org. Tłumaczenie Grzegorz Kuśnierz. |