Jestem szczęśliwy każdego dnia
Lama Ole Nydahl
Lama Ole Nydahl i jego żona Hannah są pierwszymi zachodnimi uczniami XVI Karmapy - jednego z największych mistrzów medytacji naszych czasów. Na jego prośbę wprowadzili nauki buddyzmu Diamentowej Drogi do zachodniego kręgu kulturowego, zakładając ponad 400 ośrodków na całym świecie.
|
MTV: Czym jest buddyzm? To nie religia, ani filozofia, więc co?
LAMA OLE: Wszystko na raz: filo-zofia, psychologia i wiedza o świecie, Budda miał dobre możliwości nauczania - uczył przez 45 lat, osiągnął oświecenie w wieku 35 lat. zmarł w wieku 80 i miał niezwykle inteligentnych uczniów. Umierał szczęśliwy, bo przekazał całą swoją wiedzę. Powiedział wtedy, żeby nie wierzyć w coś tylko dla tego, że powiedział to Budda, Radził ufać własnej inteligencji. Mówił, że każdy powinien być swoim własnym przewodnikiem. Pozostawił 84000 nauk zawartych w 108 księgach - każdy znajdzie w nich coś dla siebie.
Jak zostałeś Lamą?
Bytem nim w poprzednim życiu. Już jako cztero latek miałem wspomnienia z Tybetu. W tym życiu poznałem łamów podczas podróży poślubnej z moją ukochaną żoną Hannah. Przygarnęli nas. mówili, że mnie znają, pytali, o niektóre szczegóły moich urodzin, na przykład czy miałem na ciele jakieś szczególne znaki. Kiedy się urodziłem, miałem na czole znamię. Z czasem rozpoczęliśmy buddyjską praktykę. Kiedy w roku 1972 wróciliśmy do domu. mieliśmy sprawdzić czy ludzie na Zachodzie chcą nauczyć się medytować. Nasi znajomi zrezygnowali z brania narkotyków i zainteresowali się buddyjskim rozwojem.
Od razu rozpocząłeś buddyjską praktykę?
Tak. Nie miałem żadnych wątpliwości. Poznałem dwóch wspaniałych łamów, którzy byliby przekonywujący nawet w Kongo czy na Grenlandii. Były to dwie niesamowite osobowości - jeden z nich zmarł w czerwcu 2003 roku, a drugi to XVI Karmapa, który był całkowicie wyjątkowy i pełen mocy. Przy Karmapie zapominało się o wszystkim.
Naprawdę nigdy nie miałeś wątpliwości?
Nie nigdy. Owszem czasami zastanawiałem się "jak", ale nigdy "dlaczego". Niepowtarzalna kultura Tybetu umierała, głęboka wiedza psychologiczna i filozoficzna były zagrożone. Chciałem to ocalić, Spędziliśmy na wschodzie cztery lata, ucząc się i medytując. Potem, wróciliśmy ze zdobytą wiedzą na Zachód, żeby dzielić się nią i pomagać w ten sposób innym.
Jakie były początki buddyzmu w Polsce?
Zaczęło się od Krakowa i Władysława Czapnika. Mieszkał na ulicy Radzikowskiego 152, koło Instytutu Fizyki Jądrowej. Pewnego dnia podczas golenia zobaczył w lustrze czerwoną, żeńska formę. Poczuł, że ma to związek z buddyzmem i postanowił sprowadzić go do Polski. Zaczął się dowiadywać, kto mógłby zrobić to najlepiej i zwrócił się do mnie. Zaprosił mnie w 1976 roku i od tego czasu, z jednym wyjątkiem, przyjeżdżam tu regularnie - dwa razy do roku. Teraz nie ma granic i mogę przyjeżdżać kiedy chcę, w tamtych czasach wszystko było na kartki. Nie było łatwo zaprosić kogoś zza żela-znej kurtyny, władze to utrudniały
Co Twoim zdaniem oznaczała czerwona forma?
Reprezentujemy szkołę doświadczenia - to tradycja buddyzmu tybetańskiego kładąca największy nacisk na medytację. Istnieją różne przekazy - jedne są bardziej ascetyczne, inne lubią rytuały, a jeszcze inne skupiają się na nauce. W naszej linii ta czerwona, żeńska forma z energii i świa-tła symbolizuje inspirację. Jest piękna, przejrzysta i promieniująca. Czy można sobie wyobrazić coś bardziej ekscytującego? Mogłaby mieć nawet Twoją twarz... Prawda? (śmiech)
Prawda, (śmiech) Czy wizyty w Polsce w czasach komunizmu były dla ciebie czymś dziwnym?
Przede wszystkim, to było bardzo ciekawe. Lubię Polaków, bo są odważni. Pamiętam, że w czasach Solidarności miałem tu pierwszy duży wykład. Byłem pierwszym gościem z Zachodu na Uniwersytecie Gdańskim. Przyszło dwa tysiące osób. Dzień wcześniej ludzie z "ZOMO" zagrozili moim gospodarzom, że jeśli powiem coś nie tak, aresztują ich.
Powiedziałeś coś nie tak?
Powiedziałem, że Polacy mają szczęście, że ich system ekonomiczny nie działa. Wtedy smutni panowie siedzący z tyłu zaczęli notować. Wówczas dodałem: "Nie musicie tracić czasu na konsumpcję, jak ludzie na Zachodzie. Dzięki temu możecie skupić się na prawdziwych i trwałych wartościach". Panowie spojrzeli po sobie, schowali notatki i zaczęli mnie słuchać.
Zdobyłeś dwóch nowych ucz-niów?
(śmiech) l to milicjantów. W NRD po-licjanci dostaliby szału, a ci mnie słuchali. Uwielbiam Polaków. Przyjeżdżaliśmy tu przez Czechosłowację. Pamiętam jednego celnika w czapce zsuniętej na tył głowy. Dumał w obłokach, podczas gdy wszyscy wokół byli spięci. Polubiłem Polskę od razu. Potem zabraliśmy autostopowiczkę. Bardzo chciała zapłacić za podróż, nie chcieliśmy, ale wcisnęła nam pieniądze i wysiadła. Pomyśleliśmy, że mieszkają tu wyjątkowi ludzie.
Kim są Twoi uczniowie w Polsce?
Kiedyś byli to ludzie związani z Solidarnością, a wcześniej hipisi i luzacy. Prawie wszyscy to ludzie wykształceni - prawnicy czy lekarze. Zostali ze mną, Pojawiło się też nowe pokolenie, takie jak na Zachodzie - ci którzy zwykle nie chcą chodzić do szkoły i takie tam... Ale to dobrzy przy-jaciele i uczniowie. To średnia warstwa społeczeństwa.
Czy to zagubieni ludzie, szuka-jący nowej drogi życia? Kim są?
To ludzie, którzy szukają tego, co najlepsze. Chcą też wybrać najlepszą religię. Buddyzm jest dla nich atrakcyjny, bo nie ma w nim dogmatów i chodzi o pracę z umysłem. Budda nie jest Bogiem, ani człowiekiem. Jest pomocnikiem. Pokazuje nam jak żyć. Nie każe w nic wierzyć, po prostu korzystasz z pewnych metod. Nie ma świętych wojen i palenia czarownic. Mamy za to niezwykłą wiedzę o naturze umysłu, Ludziom się to podoba i przyłączają się do nas.
Ilu masz wyznawców na całym świecie?
Wiele, wiele tysięcy... Myślę, że 250-500 tysięcy. Około 60 tysięcy osobom przekazałem praktykę świadomego umierania. Polega ona na przeprowadzaniu świadomości przez czubek głowy w chwili śmierci, ci ludzie są mi bardzo bliscy. Nie myślę o nich, jako o wyznawcach, raczej jako o przyjaciołach. Wielu osobom podoba się to. co robię i mówię. Podoba im się, że mówię o wyzwoleniu kobiet w świecie islamu - to ważne, żeby kobiety i całe społeczeństwa cieszyły się wolnością. Moim uczniom podobają się moje poglądy. Wiem, że są niebezpieczne, ale ich nie zmienię.
Dlaczego ludzie Ci ufają?
Bo jestem szczery. Ludzie patrzą na mnie i widzą, że jestem zbyt głupi, żeby kłamać. Wiedzą, że ich lubię. To jest bardzo ważne. Nie odgradzam się od nich. Mamy bliski kontakt. Jesteśmy razem. Ludzie to czują, ja też.
Przez ile dni w roku podróżujesz?
Prawie codziennie jestem gdzie indziej. Czasem zostaje gdzieś tydzień, żeby napisać książkę lub dokończy jakąś pracę. Czasem medytuję dłużej w jednym miejscu. Jednak podróżuję przez co najmniej trzysta dni w roku. Nauczam może trzysta trzydzieści dni w raku.
Nie męczy Cię to, że ludzie przez cały czas coś od Ciebie chcą?
Nie. Każdy jest jak studnia: jeśli dajesz, dostajesz. Jeśli otwierasz się na przestrzeń, ona cię wypełnia. Słyszysz jak twój głos radzi, naucza i zastanawiasz się, gdzie się tego nauczyłeś. To nie jest moja własność, to przepływa przeze mnie.
Miewasz wakacje? Przez trzy dni w roku jeżdżę na motocyklu w Alpach z przyjaciółmi. Znamy miejsca gdzie nie ma policji i gdzie są piękne zakręty.
Trzy dni w roku? To wystarcza?
Tak, ponieważ i tak robię to, co lubię. Wszędzie gdzie jestem mam do czynienia z przyjaciółmi albo ludźmi, którzy się nimi stają. Łączy nas wspólna, ważna praca, próbujemy ocalić psychologiczną i filozoficzną mądrość buddyzmu tybetańskiego. Jeśli dobrze rozumiesz się z ludźmi zawsze dobrze się bawisz i wszędzie masz przyjaciół. Poznajesz niesamowite osoby - idealistów. W Polsce mieszkają niesamowici ludzie. Naprawdę niezwykli.
Czym jest dla Ciebie miłość?
Dla Lamy miłość oznacza dwie rzeczy: od jednego rodzaju miłości trzeba się trzymać z daleka. Jest to uczucie, w którym się do kogoś przywiązujemy, staramy się kontrolować te drugą osobę i do czegoś ją zmuszać. Pojawiają się oczekiwania oraz lęki związane z przyszłością i przeszłością. Zdrowa miłość to cztery aspekty: dzielenie się - podobamy się sobie i dzielimy się sobą. Współczucie - dzielimy się z kimś, kto ma mniej i nie zamierzamy tej osoby wykorzystywać ani kontrolować. Może, któregoś dnia ona podzieli się czymś z nami. Trzeci aspekt, to współczująca radość - słysząc, że w jakimś państwie w Afryce udało się obniżyć liczbę urodzeń cieszysz się, bo teraz będzie można tym ludziom efektywniej pomóc. Ostatni aspekt, to równość - świadomość, że każdy ma naturę Buddy, chodzi o to, że samo zwierciadło jest ważniejsze, niż pojawiające się w nim obrazy, a głębia oceanu niż fale na jego powierzchni. Można to nazwać świadomością. Ta świadomość to natura Buddy, każdy człowiek ją posiada. Każdy ma w sobie bogactwo i potencjał, który można przebudzić.
Czy zdarza Ci się kłamać?
Gdyby podszedł do mnie ktoś chory na raka, a ja wiedziałbym, że on by nie zniósł wiedzy o tym, być może bym skłamał. Staram się nie kłamać, ale jednocześnie unikam mówienia pewnych rzeczy, które nie przyniosłyby nic dobrego, przeszkadzają w pracy, czy ranią kogoś. Zazwyczaj jednak jestem szczery. Także dla tego, że nie zapamiętałbym tych kłamstw. Powiedziałbym potem coś innego i miałbym kłopoty.
Powiedziałeś kiedyś, że kobiety mogą być lepszymi ludźmi, niż mężczyźni?
Kobiety mają niewątpliwie wiele cech lepszych niż mężczyźni. Ich rola jest lepsza. Dają i pomagają. Mężczyźni są jak dinozaury - myślą, że muszą walczyć i siłować się. Rola kobiety pomaga zbudować dobrą karmę, tworzyć dobre wrażenia w podświadomości.
To szczęśliwa i dobra rola. Każdy czło-wiek jest na swój sposób dobry. Kobiety kierują się intuicją, a mężczyźni eksperymentują. Kobiety to przestrzeń, a mężczyźni to radość. Najważniejsze, że potrzebujemy się nawzajem. Przestrzeń bez radości, radość bez przestrzeni, uczucia bez podmiotu? Tak się nie da. Najlepiej, gdy ludzie są razem. Dla tego też zapraszamy mnichów tybetańskich, a nie korzystamy z mnichów z Zachodu.
Dlaczego, nie?
Nie chcemy tworzyć dwuklasowego społeczeństwa, w którym jedni są obsługiwani, a drudzy służą. Jedni coś robią, a inni ich obserwują. Nie chcemy. żeby ludzie byli konsumentami. Chcemy, żeby tworzyli. Niech wykorzystują metody, które daje buddyzm w normalnym życiu. Taki jest mój zamysł.
Podobno lubisz skoki spadochro-nowe?
To prawda, bardzo to lubię... W trakcie osiemdziesiątego ósmego skoku, uczyłem się nowego stylu, skacząc w pozycji siedzącej, a nie płaskiej - brzuchem do dołu. W pozycji siedzącej leci się dwa razy szybciej, ze względu na mniejszy opór powietrza. Kiedy spojrzałem na wysokościomierz, ten po prostu szalał. Mój zapasowy spadochron, który powinien otworzyć się na wysokości 350 metrów, otworzył się zbyt późno. Uderzyłem w ziemię.
Bałeś się?
Nie boję się podczas lotu, zasypiam... Kiedy nie jestem nikomu potrzebny, cieszę się tą chwilą. Tamten skok zapamiętam, ponieważ straciłem przez niego trochę czasu. Wszystko jednak było bardzo interesujące.
Wrócisz do skoków?
Tak.
Dlaczego?
Ponieważ bardzo to lubię. Czegoś się nauczyłem. Już więcej nie powtórzę tego błędu.
Czego się nauczyłeś?
Nie zasypiać w trakcie lotu... (śmiech), obserwować wysokościomierz i kilku innych rzeczy.
Jesteś szczęśliwym człowiekiem?
Nie znam nikogo szczęśliwszego ode mnie.
Co to znaczy?
To znaczy wiele. Zawsze jestem szczęśliwy, Po wielu latach medytacji zaczynasz permanentnie być szczęśliwy. Nie masz wyboru. Przestajesz myśleć, że jesteś swoim ciałem. Zapominasz o chorobach, starości, śmierci i utracie. Zaczynasz myśleć, że masz swoje ciało. Twoje ciało i mowa to narzędzia, którymi się posługujesz. Od tej chwili nie możesz być nieszczęśliwy.
Nigdy nie jesteś nieszczęśliwy?
Czasem muszę bardzo skupić się na pracy. Dostaje sto listów dziennie i mam wiele zajęć jednak zawsze dobrze się czuję. Dobrze zniosłem nawet ból po wypadku ze spadochronem. Ludzie, którzy są ze mną blisko, nigdy nie widzieli mnie smutnego czy zgorzkniałego. Ból, który towarzyszył mi po wypadku. to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Budda mówił o cierpieniu. w końcu mogłem się przekonać, o co mu chodziło. To było ciekawe.
Oprac. Andżelika Drużyńska i Piotr Walczak. |