Rozczarowanie
Tarthang Tulku |
|
Uczeń: W jaki sposób mogę wyjść poza dualizm?
Rinpocze: Bezpośrednia świadomość! Wydaje się jednak, iż w medytacji stale chcemy coś robić - kontaktować się z czymś rzeczywistym. Zawsze chcemy rezultatów... w przeciwnym razie nie uważamy swego doświadczenia za wartościowe. Możemy medytować przez cztery czy pięć lat i nie znaleźć nic namacalnego, a nasza medytacja może wydać się ponura, nieciekawa i nudna. Możemy ulec rozczarowaniu i przestać medytować. Jest to więc sytuacja trudna - to, czego szukamy jest tym, co porzucamy.
Uczeń: Czy uważasz przez to, że to, czego uczymy się z medytacji może spowodować, że porzucimy swoją praktykę.
Rinpocze: To co porzucamy, to oczekiwania. Może to wyprowadzić nas z równowagi ponieważ zwykle czujemy, iż jeśli nie możemy czegoś posiąść, wówczas nie ma to z nami nic wspólnego.
Uczeń: Więc jakie są pożytki z medytacji, skoro nie ma ona ze mną nic wspólnego?
Rinpocze: Pożytki te nie są namacalne. Polegają one na niezajmowaniu stanowisk i na przekraczaniu ego tak dalece jak potrafimy. Świadomość nie jest jakąś namacalną "rzeczą" i ta określona "nie-rzecz" jest czymś nieuchwytnym. Nawet "nic" nie oznacza "niczego". Świadomość nie ma rąk. Jeśli mówimy o niej, jest to tylko dźwięk. Kiedy urzeczywistniamy to głębiej, możemy nagle pomyśleć: "Co ja robię? W byciu tutaj nie ma żadnej widocznej wartości". Ale postawa taka nie jest zdrowa.
Uczeń: Czy odczuwasz to w ten sposób?
Rinpocze: Wspomniałem o tym, ponieważ ludzie często pytają mnie: "Czy miałeś jakieś doświadczenia?". Wierzymy, że posiadanie doświadczeń jest bardzo ważne, stale więc osądzamy swoją medytację i dokuczamy sobie odnośnie "doświadczenia". Może to stać się obsesją. Chcemy czuć się przyjemnie, być spokojnymi, wyciszonymi i zrównoważonymi. Niektórzy ludzie uważają, iż trzeba mieć wizje, wędrować do innych światów czy komunikować się z niewidzialnymi duchami.
Uczeń: Czy nie jest to przyjemniejsze niż przebywanie w depresji.
Rinpocze: Słusznie. Lecz gdy wchodzimy głębiej w medytację, uczucia te już nie występują. Im więcej doświadczamy wyższych poziomów, tym bardziej stajemy się świadomością - doświadczenie nie rozprasza nas. Nie ulegamy mu ani nie odpychamy go od siebie.
Uczeń: Jest to, tak jakbyś mówił, że gdy ktoś stanie się oświeconym, będzie rozczarowany.
Rinpocze: Dokładnie tak. Tak właśnie myślę. Jesteśmy rozczarowani, ponieważ nasze oczekiwania nie są spełnione. Stworzyliśmy niewiarygodne fantazje - wszystko co mogliśmy sobie wyobrazić lub co do czego mogliśmy żywić nadzieje - jest fikcją, bo im bardzie rozwijamy wyższą świadomość, tym lepiej rozumiemy, że te symulacje, sny i fantazje nie istnieją.
Czy jest bezpiecznie porzucać swe najbardziej wypieszczone złudzenia?... Mogliśmy medytować każdego dnia godzinę czy dwie, przez sześć czy siedem lat, myśląc, że coś osiągamy lecz teraz uświadamiamy sobie, że nie ma nic do osiągnięcia.
Mógłbyś zapytać: "Dlaczego powinienem kłopotać się medytacją? Jeśli medytacja nie przynosi korzyści moim odczuciom, postrzeżeniom, mojemu fizycznemu czy psychicznemu stanowi, więc jaki z niej pożytek?"
Uczeń: Czy nie ma z niej żadnego pożytku?
Rinpocze: Może pomóc nam być radosnym czy zrelaksowanym. Może pomóc nam zrównoważyć nasze ciała czy umysły. Lecz gdy doświadczamy głębiej, spostrzegamy, że ten wyższy rodzaj medytacji po prostu tylko jest; nie ma on celu, istnieje sam w sobie.
Uczeń: Więc dlaczego nauczasz medytacji?
Rinpocze: Celem nauczania jest dać ludziom rozczarowanie. Ludzie potrzebują rozczarowania. Jeśli oczekujemy czegoś, zawsze pojawi się rozczarowanie.
Uczeń: Ja nie oczekuję rozczarowania - nie potrzebuję go!
Rinpocze: Jest to jedyny sposób, byś mógł się przebudzić. Gdy tylko przyjdzie więcej rozczarowania, będziesz mógł się przebudzić.
Uczeń: Powinienem być więc bardzo przebudzony. Życie dostarcza mi wielkiej ilości rozczarowań.
Rinpocze: Racja. Naprawdę medytujący stale się uczy, zawsze pracuje z rozczarowaniem. Wie jak postępować z tym światem i wszelkim doświadczeniem, które napotyka w swoim życiu codziennym - jest to prawdziwie edukacyjny proces. Realistyczne spojrzenie na swoje życie jest inteligentnym sposobem medytowania, w przeciwnym razie spędzimy życie nie korzystając z własnego duchowego zrozumienia.
Mówię więc, że medytacja na powrót sprowadza nas do życia. Możemy być zmuszeni walczyć, lecz jeśli zdecydowaliśmy się przejść przez przeszkody, zamiast uciekać przed nimi czy unikać ich, możemy doświadczyć wszystkiego - widzenia, słuchania, smakowania, wąchania, dotykania i bycia świadomym - możemy tańczyć z każdą sytuacją, a nie ukrywać czy chronić przed nią. Kiedy mamy medytacyjną świadomość, wiemy jak w bezpośredni sposób odnosić się do wszelkich doświadczeń - dzięki temu nie jesteśmy wciągani i chwytani przez oczekiwania czy rozczarowania. Żyjąc w ten sposób, możemy dostrzec, że życie jest pełne znaczenia.
Zwykle jednak odczuwamy, że nuda i niepokój są negatywne, podczas gdy szczęśliwość i wesołość pozytywne. Jednak świadomość nie jest ani szczęśliwa, ani smutna, ani pozytywna, ani negatywna. Świadomość zawsze jest w równowadze. Możemy na przykład nauczyć się bardzo szybko przechodzić z jednego stanu emocjonalnego w inny. Przez dwie minuty możemy być spokojni, przez dwie minuty w depresji, a przez dwie minuty radośni, przechodząc wiele razy od jednego do drugiego, od negatywnego do pozytywnego, od pozytywnego do negatywnego. Stopniowo możemy rozwinąć taką elastyczność, że bez trudu będziemy zajmować obydwa stanowiska. Nie jesteśmy usztywnieni. Przedtem nie mieliśmy wyboru odnośnie tego jakim być. Teraz mamy wybór
Fragment książki Tarthanga Tulku p.t. "Gest równowagi", |