Buddyzm i chrześcijaństwo
Fragment wywiadu przeprowadzonego z XIV Dalajlamą Jego Świątobliwość XIV Dalajlama, laureat Pokojowej Nagrody Nobla w 1989 roku, jest głową państwa i zwierzchnikiem szkoły Gelug buddyzmu tybetańskiego. Uważany jest za manifestację Czenreziga, Bodhisattwy Współczucia. Dalajlama jako uczony głoszący idee pokoju podróżuje po całym świecie nie tylko po to, aby poruszyć światową opinię publiczną, przedstawiając ogrom cierpienia, jakiego doświadczają Tybetańczycy, ale również by głosić nauki buddyjskie i potęgę współczucia. |
- Co powiedziałby Wasza Świątobliwość chrześcijaninowi, który myśli o tym, by zostać buddystą, albo buddyście chcącemu stać się chrześcijaninem?
- Mówię zazwyczaj, że to bardzo skomplikowane. Zmiana religii jest poważną decyzją i wymaga rozwagi. Nie jest łatwo to zrobić. Znam ludzi, którzy zmienili religię i napotkali później duże trudności w swojej praktyce. Zalecam więc ostrożność i rozwagę.
- Jak można być całym sercem oddanym jednej drodze i jednocześnie mówić, że nie posiada się monopolu na prawdę?
- Z buddyjskiego punktu widzenia istnieje wiele, wiele różnych aspektów lub poziomów prawdy. Można się o tym przekonać choćby poprzez studiowanie historii buddyzmu. Budda uczył różnych ludzi różnych filozofii. Nawet tak zasadnicze zagadnienia, jak ostateczna rzeczywistość czy najwyższa prawda, Budda nauczał i wyjaśniał na różne sposoby, czasem wręcz sprzeczne ze sobą. Dane przekonanie, na przykład, z pewnego punktu widzenia jest nihilizmem, a z innego - absolutyzmem. I Budda nauczał obu podejść, choć są one w całkowitej opozycji do siebie. W moim przekonaniu szanował umysłowe dyspozycje ucznia i stosownie do nich udzielał różnych wyjaśnień. Nawet mówiąc o najwyższej prawdzie, mówił o prawdzie odpowiedniej dla tej właśnie osoby w określonym okresie jej życia. Dzięki zrozumieniu postępowania Buddy nauczyłem się patrzeć na inne, niebuddyjskie tradycje. Każda niesie bardzo dobrą naukę albo metodę wzmocnienia dobrych cech człowieka.
- Czy można więc być chrześcijańskim buddystą albo buddyjskim chrześcijaninem?
- Hmmmm... Jest to możliwe w początkowym stadium. Jeżeli ktoś wierzy i szczerze szanuje Jezusa Chrystusa i Buddę, to można go uznać za półbuddystę i półchrześcijanina. Ale nie sądzę, żeby pozostał przy takim poglądzie w miarę swojego duchowego rozwoju. Praktykujący buddysta musi zaakceptować pustość jako ważną praktykę. Znam chrześcijańskich braci, którzy żywo interesują się buddyjską filozofią pustości. Myślę jednak, że jeśli uzna się pustość, to nie ma miejsca dla stwórcy czy absolutu. Pustość znaczy, że wszystko jest współzależne. Jeśli się przyjmie taki punkt widzenia, raczej trudno wyznawać ideę wiecznej duszy, absolutu czy Wszechmocnego Boga.
- Dlaczego tak wielu młodych ludzi na Zachodzie uważa Dalajlamę za swojego przewodnika i najwyższy symbol duchowy?
- Nie myślałem dużo na ten temat. Ludzie ci są naszymi przyjaciółmi.
- Jednak wielu z nich czuje się wyobcowanymi ze swojej zachodniej religijnej rodziny. Co radzi im Wasza Świątobliwość?
- Sugeruję, że religijne skłonności czy wiara nie są niezbędne. Niekoniecznie trzeba być wierzącym. Nawet jeśli jesteś niewierzący, bądź dobrą ludzką istotą, człowiekiem ciepłego serca. Życzliwość i serdeczność stanowią według mnie religię uniwersalną. To jest ważne. Z jednej strony istnieje wiara religijna, a z drugiej wrodzona życzliwość i podstawowe ludzkie uczucia, których natura jest w istocie głęboko duchowa. Kiedy te uczucia są żywe, nie ma znaczenia to, czy przyjmie się określoną religię. Szczerze praktykuje się wtedy istotę wszelkiej religii, chociaż można być uważanym za niewierzącego.
- Co Wasza Świątobliwość powiedziałby, gdyby któryś z młodych tybetańskich uczniów zapytał, kim był Jezus?
Wspaniałą istotą. Co do tego nie ma wątpliwości. Z czysto buddyjskiego punktu widzenia buddyzm jest najlepszy dla buddystów. Nie znaczy to, że jest najlepszy dla wszystkich. (...)
Wywiad ten ukazał się w "Christian Meditation Newsletter". |