Wytrwałość w praktyce
Dogen Dogen (1200-1253) przyszedł na świat w rodzinie stojącej u szczytów władzy. Jako trzynastolatek wstąpił do klasztoru na górze Hiei, następnie w Kioto kształcil sięu Eisaia. W 1223 r. wyjechał na studia do Chin, tam też doznał satori. Po powrocie do kraju szerzył wiedzę przekazaną mu przez jego chińskiego mistrza Ju-chinga. W 1243 r. założył świątynię w Echizen - ośrodek szkoły soto. Sposobu na osiągnięcie oświecenia upatrywał w zazen. |
Ludzie często próbują studiować wiele rzeczy w tym samym czasie i w rezultacie niczego nie robią dobrze. Powinni opanować jedną rzecz do tego stopnia, by móc ją wykonywać nawet przed tłumem innych ludzi. Buddyzm, który przekracza zwyczajny świat, jest doktryną, która od pozbawionego początku czasu nigdy nie była łatwa do opanowania. Dziś nic się nie zmieniło. Nasza zdolność do studiowania wciąż jest ograniczona. Jeśli w nieskończenie wysokiej i szerokiej sferze buddyzmu będziemy się starać nauczyć zbyt wielu jej aspektów, nie będziemy w stanie stać się mistrzami nawet jednego z nich. Gdy osoba o poślednich zdolnościach poświęca się tylko jednej rzeczy, to trudno jej jest wiele dokonać w czasie jednego ludzkiego życia. Uczniowie muszą się skoncentrować tylko na jednym.
Ejo zapytał: Jeśli tak jest, to czemu powinniśmy się poświęcić? Na jakim aspekcie buddyjskich nauk powinniśmy się skoncentrować w naszej praktyce?
Dogen odrzekł: To zależy od zdolności i talentu ucznia, ale według praktyki zen przekazanej nam przez patriarchów, jest to przede wszystkim zazen. Zazen jest dla wszystkich, niezależnie od tego, czy ich zdolności są wybitne, przeciętne, czy też pośledniejszego rodzaju.
Zacząłem zdawać sobie sprawę z tej prawdy, gdy przebywałem w Chinach w zgromadzeniu Ju-chinga i od tamtej pory dniem i nocą praktykowałem zazen. Wielu mnichów rezygnowało z praktyki, gdy było bardzo zimno lub bardzo gorąco. Bali się, że zachorują. Ale w takich chwilach myślałem sobie: "Nawet jeśli miałbym zachorować i umrzeć, muszę wciąż praktykować zazen. Jeśli nie praktykuję, będąc zdrowym, to co za pożytek mam z mojego ciała? Jeśli zachoruję i umrę, to taki widocznie jest mój los. Czegóż więcej mógłbym pragnąć, niż studiować pod kierunkiem mistrza zen we wspaniałych Chinach dynastii Sung, umrzeć tu i zostać pochowanym przez dobrych mnichów? Jeśli umarłbym w Japonii, w moim pogrzebie nie uczestniczyliby tak wspaniali kapłani. Jeżeli będę praktykował, ale umrę przed uzyskaniem oświecenia, jestem pewien, że moje następne życie będzie życiem buddysty. Długie życie bez praktyki wydaje mi się pozbawione celu. Czemu miałoby ono służyć? Jeślibym poświęcał wiele uwagi ochronie mego ciała przed chorobą, jakąż byłoby szkodą, gdybym przypadkiem utonął w morzu bądź umarł w inny, równie niespodziewany sposób." Takie myśli przepływały przez mój umysł, gdy siedziałem dnie i noce w najszczerszym z wysiłków. I nie zachorowałem ani razu.
Każdy z was powinien praktykować z największą pilnością. NA dziesięciu z was dziesięciu powinno osiągnąć oświecenie. Mój nieżyjący już mistrz Ju-ching w ten właśnie sposób dodawał otuchy swoim mnichom.
"Elementarz zen soto", Dogen. Dom wydawniczy "REBIS", Poznań 1997. Przełożył: Maciej Kanert. |