Ego i osobowa jaźń
Joseph Goldstein
Joseph Goldstein jest współzałożycielem Insight Meditation Society (Towarzystwa Medytacji Wglądu) w Baree, Massachusetts, gdzie pracuje jako jeden z nauczycieli-rezydentów. W Polsce ukazały się jego dwie książki "Medytacja wglądu" oraz "Doświadczenie wglądu. ABC medytacji buddyjskiej".
|
W pewnym sensie większość nauk Buddy odbieramy jako subtelną i głęboką psychologię wolności. Nauki te dogłębnie badają umysł i opisują, w jaki sposób kształtuje on nasz świat - ciało, czyny, nawet fizyczne otoczenie i to, co się nam przytrafia.
Jeżeli Dharma jest duchowa psychologią, jaki jest jej stosunek do zachodnich koncepcji umysłu? Porównanie psychologii buddyjskiej z zachodnią to ogromny temat. W niniejszej książce pragnę jedynie napomknąć o paru rozróżnieniach, które mogą okazać się istotne dla ludzi tą relacją zainteresowanych.
Takim rozróżnieniem jest pozorna sprzeczność między buddyjską a zachodnią koncepcją ego i "jaźni". Dharma naucza, że rzeczywistość jest pozbawiona ego, że nie istnieje żadne "ja", podczas gdy psychologia zachodnia głosi potrzebę zbudowania mocnej struktury ego, zdrowej jaźni. Ta sprzeczność może być myląca, lecz cały dylemat opiera się na sposobie używania języka. Wyrazów ego, "jaźń" używamy w innym znaczeniu w psychologii Zachodu, a w innym użyte są one w naukach buddyjskich.
W rozumieniu zachodnim ego, "jaźń" oznaczają pewien rodzaj równowagi i siły umysłu. Posiadanie silnie wykształconego ego w tym znaczeniu tego słowa jest zasadniczym warunkiem naszej najbardziej fundamentalnej pomyślności. Aby funkcjonować w świecie jako harmonijna istota ludzka, musimy tę równowagę w sobie mieć. Ludzie z niedorozwiniętym czy mylnie postrzeganym poczuciem "ja" nie mogą prawidłowo funkcjonować w świecie zewnętrznym ani osiągnąć wewnętrznego spokoju.
Znaczenie, w jakim Budda używa wyrazu "jaźń"/"ja", różni się od koncepcji równowagi czy dojrzałości umysłowo-emocjonalnej. Kiedy używa wyrazu "ja", ma na myśli koncepcję, przekonanie o niezmienności bytu, będącego podmiotem doświadczenia. Tak więc, gdy Budda mówi o nieobecności "ja", co w języku pali określa się jako anata, myśli o zrozumieniu prawdy, że doświadczenie do nikogo się nie odnosi - i to jest najistotniejsze, przeobrażające zrozumienie, które tak głęboko tkwi w naszej praktyce.
Wgląd oznacza jasne i głębokie postrzeganie, iż wszystko w umyśle i ciele jest zmiennym procesem i że proces ten nie przydarza się nikomu konkretnemu. Myśl jest myślącym; nie ma myślącego w oderwaniu od myśli. To gniew się gniewa, to uczucie czuje. Wszystko jest dokładnie tym, czym jest, i tylko tym, czym jest. Doświadczenie nie jest nikomu przypisane. Właśnie ów zbędny i błędny proces powoływania się na kogoś, na jakiś rdzenny byt, tworzy to, co Budda nazwał ego lub "ja". Nakładamy ideę "ja" na rzeczywistość w istocie nieosobową, pozbawioną "ja".
Te dwa procesy - wykształcania mocnej struktury ego i dostrzegania nieosobowej natury doświadczenia - są komplementarne, choć zdają się wzajemnie sobie przeczyć. Zdrowe poczucie "ja" wykształca się poprzez umiejętność jasnego widzenia oraz akceptacji wszystkich aspektów naszej osobowości. Uświadomienie sobie pustki "ja" przychodzi przez ujęcie ciężaru identyfikacji z powyższymi aspektami.
Samoakceptacja to w istocie aspekt ważności Bycie uważnym oznacza, iż jesteśmy chętni doświadczyć wszystkich emocji, myśli, doznań i zdarzeń, jakie niesie życie. Taka akceptacja tworzy mocny fundament zaufania, bowiem dzięki temu, że uczymy się przyjmować wszystko, co do nas przychodzi, goimy wewnętrzne rozdarcie.
Jednak czasami w praktyce pojawia się zmaganie spowodowane jakimś zjawiskiem - czy to w ciele, w uczuciach, bądź myślach - na które nie jesteśmy w stanie się otworzyć. Nie lubimy pewnych emocji: gniewu, braku poczucia wartości, depresji, rozpaczy, samotności, nudy, strachu. Akceptacja tamtej ciemnej strony samego siebie może przychodzić nam z trudem. Gdy takie uczucia przychodzą i łapiemy się na walce z nimi, to nie dlatego że są, czym są, lecz że w dane chwili nie chcemy uznać ich istnienia.
To samo można powiedzieć o pewnych doznaniach fizycznych. Kiedy stają się zbyt dojmujące lub bolesne, zamykamy się na nie, opieramy im się, wycofujemy. Rozwijając ważność, rozwijamy także samoakceptację w najszerszym znaczeniu tego słowa - uczymy się akceptować pełnię doświadczenia bez względu na to, czy jest przyjemne, czy przykre.
Zakorzenieni w tego rodzaju akceptacji możemy następnie nakierować skupioną świadomość na widzenie nietrwałej, chwilowej natury wszystkich aspektów nas samych. Widzimy, że wszelkie nasze myśli, uczucia, emocje i doznania cechuje nieustanna zmienność. Możemy być z nimi, nie identyfikować się i widzieć, iż do nikogo nie należą, że są przejściowe, przychodzą i odchodzą.
Wgląd w anatta, w brak "ja", wyrasta z samoakceptacji. Zdrowe "ja" i puste "ja" nie są sprzeczne; sprzeczność wynika wyłącznie z faktu, iż używamy tych samych słów na opisanie różnych rzeczy. Całym sensem podążania ścieżką medytacji jest zrozumienie, że "ja" jako byt niezmienny jest fikcją, iluzoryczną konstrukcją myślową. Lecz aby pojąc tę prawdę, potrzebujemy równowagi, którą ma na myśli zachodnia psychologia, mówiąc o silnym ego. Bez równowagi i siły umysłu nie możemy dostrzec, że nie istnieje jedno, niezmienne "ja", które wszystkiego doświadcza. Tak więc żonglując dwoma znaczeniami tego samego słowa, można powiedzieć, iż aby zrezygnować z ego, musisz je najpierw zbudować.
Joseph Goldstein "Medytacja wglądu. Praktykowanie wolności". |