Tama
CyberBudda Cytat z listy dyskusyjnej. |
Pytaniem zasadniczym jest, po co się praktykuje buddyzm. Oświecenie jest bowiem procesem, który trwał, trwa i będzie trwał i NIKT tak naprawdę NIE OSIĄGA OŚWIECENIA. Oświecenie jest oświecAniem. Tłumaczowi pomyliły się czasy i tyle.
Proces oświeceniowy dokonuje się nieustannie.
Gdy strumień tego procesu zostaje przegrodzony TAMĄ sztywnego poglądu, rozpoczyna się etap kumulowania energii w celu pokonania tamy. Końcem tego procesu są osobiste, narodowe i globalne wstrząsy, na miarę wielkości tamy, która była.
TAMA rośnie, wody piętrzą się, a strumień szuka ujścia.
Strumień, wcześniej czy później, pokonuje wszelkie tamy, bo taka jest natura dharmy wody, ale to żaden zaszczyt dla tamy.
Tyle metaforyki, a teraz przejdźmy do konkretów:
Betonowy system amerykańskiego konsumpcjonizmu to tama dla naszych energii. W środowiskach ludzi zapatrzonych w złotego cielca panuje wiara w homo oeconomicus, współczesny termin na określenie bałwochwalców, co to naprawdę wierzą w tamę, a udają, że wierzą w bodhisattwów, których najchętniej umieszczają w jaskiniach Tybetu albo z dala od codziennego widoku. A skoro tak daleko (od mówiącego) są bodhisattwowie, to jak bardzo, bardzo daleko muszą być buddowie. Byle nie JA (ten, który mówi) jestem oświecony. Ja nie jestem "z tych". Oświeceni są dalej. Ja jestem blisko. Homo oeconomicus. Tama.
. |