Diogenes Cynik i krytyka cynizmu z buddyjskiego punktu widzenia Grzegorz Kuśnierz |
Trudna młodość
Diogenes urodził się w Synopie (404 - 323 p.n.e.), mieszkał jednak w Atenach, ponieważ wraz z ojcem zostali wygnani za podrabianie monet. Nie wiadomo czy on sam brał udział w procederze, pozostaje jednak faktem, że ojciec jego wylądował w więzieniu. Był to czas upadku Grecji i wkrótce też państwa aleksandryjskiego, czas demoralizacji i chaosu. Dlatego też powstałe wówczas filozofie, czyli stoicyzm i cynizm, były tzw. filozofiami pocieszenia, ich przesłania wynikały z ogólnego niezadowolenia. Diogenes był uczniem Antystenesa. Słynne jest ich pierwsze spotkanie, kiedy to Diogenes zapragnął zostać uczniem Antystenesa, ten jednak najpierw go nie chciał przyjąć, co więcej kijem zasugerował mu znalezienie sobie innego nauczyciela. Wtedy to Diogenes miał wypowiedzieć słynne słowa "Uderz mnie Antystenesie, ale nigdy nie znajdziesz wystarczająco twardego kija by się mnie pozbyć, dopóki mówisz rzeczy warte słuchania." To się Antystenesowi spodobało i ostatecznie przyjął go na ucznia.
Filozofia
Ich filozofia była głęboko dualistyczna, uważali że jedynie rozróżnienie pomiędzy dobrem a złem ma znaczenie, natomiast wszelkie inne ogólnie przyjęte konwencje nie są ważne. Stąd też ich brak entuzjazmu dla własności prywatnej, rozróżniania pomiędzy "greckością," a barbarzyństwem, twoim, a moim, jak i... ugotowanym, a surowym. Za nic mieli wszelkie luksusy i honory, ponieważ uważali, że świat nie dość, że jest nietrwały, to również jest z gruntu i dogłębnie zły, dobre życie więc oznaczać musiało wyrzeczenie się go. Potępiali swoją generację i poszukiwali "uczciwego człowieka". Ratunek można znaleźć tylko w sobie, poprzez indywidualne wyzwolenie - i to jest właśnie cnota. Jest to też "antyspołeczność" i podważanie społecznych standardów. Z pewnością podważała je sytuacja, gdy Diogenes zaczął masturbować się na rynku. Gdy przechodnie zwracali mu uwagę, on jedynie odpowiadał "Ach, gdyby tylko przez pocieranie żołądka dało się zaspokoić głód!" Najsłynniejsza historia z życia Diogenesa mówi o jego spotkaniu z Aleksandrem Wielkim, który odwiedził go i zobaczył w jak mizernych warunkach żyje, więc tknięty odruchem współczucia zapytał co jako najmożniejszy człowiek ówczesnego świata mógłby dla Diogenesa zrobić. Ten odparł tylko "Przesuń się proszę trochę, żebym mógł widzieć słońce." Generalnie porywczy Aleksander Wielki miał wtedy powiedzieć do swoich towarzyszy obnażających już swe miecze "Gdybym nie był sobą, chciałbym być Diogenesem." I chociaż istnieją poważne wątpliwości czy historia ta rzeczywiście się wydarzyła, to jednak dobrze obrazuje cyniczny światopogląd. Równie wątpliwe z naukowego punktu widzenia jest to czy rzeczywiście na stałe mieszkał w beczce, którą rzekomo zimą obracał w stronę południa dla ciepła, a zimą na północ dla ochłody. Podobno wyrzucił również swoją ostatnią własność, kubek, gdy zobaczył wieśniaka pijącego wodę z rąk. Z drugiej strony stoicy przeprowadzali też dosyć przekorne rozumowanie twierdząc, że wszystkie rzeczy należą do bogów; bogowie są przyjaciółmi mądrych ludzi; przyjaciele dzielą ze sobą to co mają; dlatego też wszystkie rzeczy należą do mędrców!
Starość i piraci
Na starość porwali go piraci i wystawili jako niewolnika na sprzedaż na Krecie. Kiedy zapytano go co potrafi robić, odpowiedział "Potrafię rządzić ludźmi. Sprzedaj mnie więc komuś, kto potrzebuje pana." Kupił go Xenides zaszokowany tą nietypową odpowiedzią i zlecił mu edukacje swoich dzieci, której Diogenes gruntownie im udzielił.
Diogenes umarł w wieku 90 lat. Do końca swoich dni żartował, kazał się położyć na ziemi a nie grzebać, bo bez różnicy mu było czy zjedzą go robaki czy ptaki, a laskę kazał sobie zostawić, żeby miał czym je odganiać. Postawiono mu marmurową kolumnę z psem, ponieważ cynizm kojarzony jest z tym zwierzęciem ("cynik" pochodzi od greckiego "kunos", co znaczy "podobny psu" z racji warunków życia).
Nie pozostawił po sobie spójnego systemu filozoficznego, ponieważ był zainteresowany praktyką, a nie tylko słowami. Pewnie dlatego z czasem nastąpiła pejoratywna zmiana znaczenia słowa cynizm, ponieważ jego następcy pożyczali pieniądze, a gdy nadchodził czas ich zwrotu, zaczynali udzielać nauk o obojętności. Filozofia ta miała też wpływ na chrześcijaństwo - ideał prostego, skromnego mnicha.
A co na to Budda?
Wbrew pozorom można znaleźć wiele zbieżności między naukami Greka Diogenesa, a żyjącemu ponad wiek przed nim w Indiach Buddy Siakjamuniego. Przede wszystkim obaj ci mędrcy zainteresowani byli życiem, a nie samymi słowami, co tak rzadkie jest w dzisiejszych czasach. Żaden z nich nie miał na celu stworzenie sztywnego systemu filozoficznego, chcieli tylko pokazać ludziom mądrą drogę życia, którą sami praktykowali. Słowa Buddy spisane zostały dopiero kilkaset lat po jego śmierci. Co ciekawe również figurki Buddy zaczęli produkować dopiero skoncentrowani na formie Grecy, którzy przeszli na buddyzm, i za wzór wybrali sobie formę... boga miłości, Apollo. Diogenes i Budda rozumieli, że życie głupców, ludzi którzy nie są szczęśliwi, nie żyją naprawdę, nie jest warte nawet przeżycia. Byli wolni od wszelkich schematów i poszukiwali prawdy. Nie interesowali się bogami, tylko światem tu i teraz. Aby móc zgłębić nauki i zostać uczniem kwalifikowanego nauczyciela gotowi byli do wielkich poświęceń. Budda dla filozofii porzucił karierę króla, wielu innych buddyjskich mistrzów musiało udowodnić nauczycielom swoją determinację w nawet jeszcze bardziej drastyczny sposób. Najsłynniejszy jogin ("urzeczywistniający") Tybetu, Milarepa, musiał w pocie czoła zbudować parę kamiennych wież, po to tylko, żeby po paru miesiącach budowy usłyszeć od swojego przyszłego mistrza Marpy Tłumacza "Musiałem być pijany jak kazałem ci budować tę wieżę, masz ją natychmiast zburzyć i zbudować w innym miejscu." Związana jest z nim też historia podobna do opowieści o spotkaniu Diogenesa z Aleksandrem. Kiedy cesarz Chin zapytał się pewnego buddyjskiego mnicha kto jest najbogatszym człowiekiem Tybetu, ten bez wahania odpowiedział, że jest nim Milarepa. Gdy Cesarz zaczął dociekać ile ten ma koni, ziemi i żołnierzy, w odpowiedzi usłyszał, że Milarepa jest pustelnikiem, mieszka w jaskini, żywi się zupkami z pokrzyw i dlatego jego skóra nabrała nawet zielonkawego koloru. Cesarz Chin miał w zwyczaju dla zabawy ścinać pokaźne liczby głów i nie był generalnie osobą, z której można by sobie stroić żarty. Dlatego też mnich dodał "Jest najbogatszy, ponieważ rozpoznał naturę swojego umysłu, źródło wszystkiego, dlatego też ma wszystko."
Ówczesny bramiński establishment również postrzegał Buddę jako jednostkę wysoce "antyspołeczną." Jego żebracza miseczka, zrozumienie nietrwałości i chęć wyzwolenia nie mieściły się w ramach ich światopoglądu. Tu dochodzimy jednak do istotnych różnic między buddyzmem, a cynizmem. W buddyzmie indywidualne wyzwolenie, zwłaszcza w Wielkiej i Diamentowej Drodze, oznacza chęć osiągnięcia oświecenie dla pożytku wszystkich istot. Tak by kiedyś wzorem indyjskiego mistrza Atisi móc bohatersko powiedzieć "Choćby ja sam mogę wyzwolić wszystkie istoty." Prostota Buddy był też wolna od skrajności. Budda przed osiągnięciem oświecenia praktykował również z grupą umartwiających się ascetów, jednak bliski śmierci z wycieńczenia usłyszał nauczyciela gitary pouczającego swojego syna "Gdy zbyt poluzujesz strunę, nie wyda żadnego dźwięku, jeśli naciągniesz ją zbyt mocno - pęknie." Stąd też o buddyzmie mówi się jako o Wielkiej Środkowej Drodze, wolnej od wszelkich skrajności, bogactwa i ascezy, dobra i zła, istnienia i nie-istnienia. Wielcy mistrzowie byli zarówno królami, jak i żebrakami. Jak mówił Budda "mnich przywiązany do swojej miseczki żebraczej ma dużo większy problem, niż król nie przywiązany do swego królestwa." Dochodzimy tu do istotnego wniosku, że ważniejszy jest sam postrzegający, a nie rzeczy postrzegane. Nie jest tak ważne co robimy, ważne jest z jaką to robimy motywacją, nie jest ważne czego doświadczamy, tylko z jakim umysłem.
Świat nie jest dobry ani zły, to są tylko nasze koncepcje na jego temat. Rzeczy nie są takie, jakimi wydają się być, nie są też inne. I chociaż świat jest jak sen, a nasz umysł jasnym światłem, to aż do momentu w którym osiągniemy Oświecenie, znacznie lepiej jest jednak doświadczać miłych i stwarzających szansę rozwoju snów, niż ograniczających i pełnych cierpienia koszmarów. Na dłuższą metę jednak próba wyzwolenia się od cierpienia materialnego świata i zdobycie szczęścia poprzez wyrzucanie ostatniego kubka, tak jak i próby podporządkowania sobie całego świata, przypomina próby pokrycia skórą całej Ziemi po to, żeby się nie skaleczyć w stopę. Znacznie prościej jest założyć buty. Tą metodą jest rozpoznanie natury postrzegającego, zrozumienie, że przedmiot, podmiot i postrzeganie są częściami tej samej całości. Zrozumienie, że jeśli coś pojawia się w umyśle, to wyraża to po prostu jego twórczy potencjał, jego "jasność", jeżeli nic się nie wydarza, wyraża to jego "przejrzystość", a jeśli obie te rzeczy wydarzają się jednocześnie wyraża to jego "nieograniczoność." Takie jest przynajmniej zrozumienie Wielkiej Pieczęci, która swym wglądem przypieczętowuje wszystkie doświadczenia. Stan umysłu, którego nie można utracić, ponieważ każde doświadczenie jest jego potwierdzeniem. Absolut... i satysfakcja bez względu na to czy Aleksander zasłania nam słońce, czy też nie.
. |