Codzienne życie jest praktyką
Tenzin Wangjal Rinpocze
Gesze Tenzin Wangjal Rinpocze jest nauczycielem w tradycji Dzogczen Bon i dyrektorem Instytutu Ligmincza w Charlottesville w Virginii. Jest znakomitym uczonym zarówno w bon jak i w buddyjskiej tradycji. Tenzin Wangyal Rinpocze był pierwszym lamą, który przeniósł nauki dzogczen bon na Zachód w 1988 r. Do Polski pierwszy raz przybył w 1995 roku i od tego czasu przyjeżdża regularnie co najmniej raz w roku. Więcej informacji o Rinpocze można znaleźć na stronie: Związku Garuda. Poniższy fragment pochodzi z najnowszej książki Rinpocze "Everyday Life is Practice".
|
Rezygnacja z codziennego, zwykłego życia i poświęcenie się formalnej medytacji jest jednym ze sposobów podjęcia praktyki Dharmy. Zrobiło tak wielu joginów, którzy udawali się w odludne miejsca, oraz mnichów i mniszek, prowadzących proste, klasztorne życie. Być może sam rozważasz, czy nie zastosować tego we własnym życiu? Możesz być już na emeryturze i jesteś zabezpieczony finansowo, więc masz okazję zdecydować, że nadszedł czas, aby całkowicie poświęcić swoje życie na praktykę, wyrzekając się błahych codziennych zajęć... Jednak dla większości z nas na Zachodzie taki krok jest zbyt trudny. Robiąc tak, moglibyśmy zaszkodzić naszym rodzinom i tym, których kochamy. Nie mamy więc wyboru i wprowadzamy Dharmę do naszego codziennego życia, co tak naprawdę ma taką samą wartość jak praktyka joginów i mnichów.
Na pewno można znaleźć czas na to, żeby odłożyć codzienne, pracowite życie i przeznaczyć parę chwil na studiowanie nauk i odosobnienia, ale w naszym duchowym rozwoju nie powinniśmy na te wydarzenia kłaść wielkiego nacisku. Stanowią one okazję do zyskania lepszego pojęcia, w jaki sposób praktykować oraz do próby zintegrowania praktyki z życiem. Nie powinniście jednak być od nich zależni i liczyć, że dzięki nim wzrośniecie i osiągniecie wyzwolenie.
Ci, którzy płacą rachunki, mają dzieci i prowadzą zwyczajne miłe życie mogą się poczuć rozdarci. Znają wartość praktyki formalnej, ale czasami koliduje ona z rodziną oraz z obowiązkami służbowymi. Co więcej, nie wiedzą nawet, czy praktyka przynosi postępy, ponieważ czują, że nie wykonują jej wystarczająco wiele. Wielokrotnie pod naciskiem życia codziennego łapią się na stwierdzeniach typu: "Och, w zeszłym tygodniu w ogóle nie wykonałem formalnej praktyki. Jestem złym praktykującym. Zobowiązałem się ją wykonywać, a teraz opuściłem się we wszystkim".
Czują się źle wobec samych siebie oraz ścieżki. Postanawiają więc zasypać przepaść między rzeczywistością codziennego życia a formalną medytacją. Ponieważ zbyt mało praktykują nie są w stanie użyć odpowiednich antidotów przeciw nawykowym wzorcom. Nie pogłębiają doświadczania praktyki.
Ogólnie nie jesteśmy pewni, jak ocenić własny rozwój. Nie jesteśmy wystarczająco zręczni, aby wprowadzić praktykę w życie i zbudować most między Dharmą a wyzwaniami życia codziennego.
Aby to zilustrować, podam przykład mojej przyjaciółki, która chce mieć związek oparty na miłości ze swoją matką. Konflikty i kłótnie między nimi stanowiły standard przez długi czas. Ponieważ jej matka jest dosyć stara, moja przyjaciółka chce zmienić ten wzorzec relacji. Mając to na uwadze, planuje spędzić z matką miło czas podczas weekendowej wizyty, myśląc: "Postaram się najlepiej jak potrafię, wezmę wolne i spędzę czas z matką. Pójdziemy na obiad i do kina. Zrelaksujemy się wspólnie i będziemy się cieszyć swoim towarzystwem". W piątek, kiedy kończy pracę i wyrusza z miasta, natrafia na korek drogowy i przyjeżdża z opóźnieniem. Matka otwierając drzwi mówi: "Spóźniłaś się.", dodając "Och, coś ty zrobiła z włosami?" To wystarcza, aby przebudzić starą karmę, stare nawyki i obie zaczynają się kłócić.
Doświadczenie to pokazuje, że owa przyjaciółka nie zaangażowała się w praktykę wystarczająco głęboko, aby dokonać zmiany, której pragnęła. Chciała tego intelektualnie, lecz nic nie zmieniło się na poziomie wewnętrznym. Gdyby było inaczej, na komentarze matki zareagowałaby z humorem. "Tak mamo, moje włosy przez cały tydzień są bardzo cywilizowane, ale szaleją, gdy przychodzi piątek". Czasami wszystko, czego potrzebujemy, co może zmienić sytuację, jest odrobina humoru. Gdyby jej praktyka była owocna i poruszyła ją do tego stopnia, co komentarze jej matki, mogłaby dokonać tej zmiany. Równie dobrze mogłaby skwitować uwagi matki milczeniem. Koncentrowałaby się raczej na kładzeniu torby i zmywaniu, aniżeli na słuchaniu i całkowitym identyfikowaniu się z celem komentarzy matki.
Gdybyśmy podążyli ścieżką porzucenia życia codziennego w celu praktykowania Dharmy, moglibyśmy skoncentrować się na porzuceniu negatywnych emocji, takich jak gniew. Jeśli nie mamy gniewu, z pewnością niczego nam nie brak. Lecz jeśli doświadczamy gniewu, to udawanie, że go nie ma lub tłumienie go, w niczym nie pomaga. Zastanówmy się raczej, jak można wprowadzić więcej przestrzeni, ponieważ gniew już jest w obecny. Antidotum na gniew jest miłość. Dzięki takiemu postępowaniu gniew może rzeczywiście stać się podstawą do osiągnięcia mądrości.
Jedna z dobrze znanych praktyk w buddyjskiej tradycji Bon zwana jest praktyką sześciu loka. Chociaż jest to praktyka formalnej medytacji wykonywana na poduszce w cichym otoczeniu, mówię o niej, ponieważ to pozwoli pokazać, jak każdy z nas może pracować, aby rezultaty zamanifestowały się w życiu codziennym. Według tradycji Bon sześć loka, lub też sześć sfer, to sześć wymiarów cierpienia, które składają się na samsarę (krąg cyklicznej egzystencji). Istoty migrują z jednej sfery do drugiej poprzez niezliczone żywoty. Jedynie poprzez osiągnięcie stanu buddy można się wyzwolić z tego kręgu narodzin i śmierci. Podstawową przyczyną cierpienia jest niewiedza, nierozpoznawanie własnej natury jako otwartej, przejrzystej i doskonałej. Dopóki tego nie rozpoznamy, dopóty będziemy się odradzać.
Tłumaczył Maciej Prokop. |