PYTANIE: 2002/092
|
|
|
Wciąż niepokoi mnie przeświadczenie, że to mózg jest nadawcą umysłu, głęboko mnie to drąży, zdaje się być to kwestią, jedną z licznych różnicujących w pewnym sensie stanowisko nauki i buddyzmu. Dla tego ostatniego, sprawę zamyka różnica subtelności poziomów umysłu. Jednak złudzenie to pozostawia trwały ślad dla praktykującego, lub raczej barierę. Jakieś recepty? Będę wdzięczny.
Postawiony dylemat dotyczy natury tzw. świata materialnego. Możemy np. poddać analizie procesy zachodzące w mózgu, zobaczyć, jak w ułamkach sekund następuje przekazywanie pomiędzy komórkami organizmu impulsów elektrycznych i substancji chemicznych. Nawet jeżeli z niewyobrażalną dokładnością zobserwujemy owe zjawiska, to poza reakcjami chemicznymi i procesami fizycznymi nie zauważymy w nich żadnych psychicznych doznań, które im przecież towarzyszą, które sami odczuwamy i mogą być postrzegane przez innych. Można wyciągnąć stąd wniosek, że procesy mózgowe są nośnikami doznań natury mentalnej, podobnie jak taśma magnetyczna jest nośnikiem muzycznej kompozycji. Taśma magnetyczna nie jest przecież ani kompozytorem ani orkiestrą. Powstaje tutaj pytanie, w jaki sposób struktura mózgu i jego funkcje są nośnikiem świadomości? Mam nadzieję, że nauka odpowie na to pytanie. Dopóki jednak w pełni zadowlająca odpowiedź nie została jeszcze udzielona, musimy sobie radzić w inny sposób.
Można skierować naszą analizę procesów opierających się na materialnych cząsteczkach chemicznych na zbadanie natury samej materii. W świetle odkryć i przemyśleń takich znakomitości współczesnej nauki jak Albert Einstein, Erwin Schroedinger, Niels Bohr czy Werner Heisenberg okazuje się, że ostatecznym "budulcem" materii nie są odrębne i niepodzielne cząstki, atomy. Natura materii jest bardziej subtelna, a jej podstawą jest pole kwantowe, pozbawione wszelkich cech charakteryzujących cząstki materialne (masa, wymiary, prędkość). Po prostu natura materii na pewnym, bardziej fundamentalnym, poziomie okazuje się być zupełnie inna niż sądziliśmy wcześniej. Nasza codzienna intuicja staje się zawodna przy opisywaniu zjawisk kwantowych, które są pozbawione jednoznaczności (np. dualizm falowo-korpuskularny światła). W wyniku dalszych badań okazało się, że świadomość obserwatora spełnia doniosłą rolę w kreowaniu obserwowanej rzeczywistości.
Znany biochemik Darryl Reanney w swojej książce "Śmierć wieczności" opisał to wręcz w rewolucyjnym stylu: "(...) świadomość jest nie tylko obserwatorem zmian zachodzących we wszechświecie, lecz także ich aktywnym uczestnikiem. Świadomość kreuje rzeczywistość, wydobywając cząstki materii z nieuchwytnych kwantów. Rzeczywistość niezależna od podmiotu przestała istnieć. Podmiot i przedmiot, umysł i materia, nie egzystują już oddzielnie, lecz współdziałają i przenikają się wzajemnie." (patrz tutaj)
Biorąc powyższe pod uwagę, trudno jest uznać mózg za źródło codziennej świadomości i doszukiwać się jej siedliska w szyszynce czy w innych organach ciała, jak czynił to np. Kartezjusz.
Można też podejść do problemu z jeszcze innej strony. Zjawiska natury psychicznej i zjawiska natury fizycznej należą do dwóch zupełnie różnych od siebie klas zjawisk. W procesach materialnych nie znajdujemy śladu procesów mentalnych i vice-versa. Jeżeli jednak mogą one wzajemnie oddziaływać na siebie (jesteśmy w stanie to zaobserwować), to owe odrębne klasy powinny mieć z sobą coś wspólnego. I mają: analizując zarówno świat materialny jak i duchowy okazuje się, że naturą zarówno jednego jak i drugiego jest nietrwałość, współzależność, brak absolutnej autonomii - czyli znana z buddyjskich nauk Pustka. Jeden z zachodnich nauczycieli buddyzmu, Ngawang Dziampa Thaye, ujął zależność pomiędzy materią a psychiką w słowach: "Pustka przenikająca Pustkę" (patrz artykuł). Materia oraz zwykłe świadome doznania mają charakter iluzoryczny, są wyrazem twórczej mocy Pustki, otwartej przytomności, którą czasami określa się w buddyzmie mianem Umysł, Stan Oświecenia, Dharmakaya.
Oczywiście zawarłem tu tylko pewne intelektualne dywagacje, trudno uznać je za prawdziwą receptą na rozpuszczenie, jak to określiłeś "barier", które mogą być np. pewną formą lęku przed doświadczeniami pośmiertnymi, albo manifestacją przywiązania do doznań zmysłowych? Powyższe rozważania należy traktować raczej jako podpórki, dzięki którym możemy wzbudzić w sobie zaufanie do bardziej skutecznych metod. Właściwsza byłaby indywidualna praktyka medytacyjna oraz pomoc kwalifikowanego nauczyciela.
Polecam również książki:
"Poza mózg" S.Groff,
Wydawnictwo A, Kraków 2001, seria Jeden Świat
"Czym jest życie? Umysł i materia" E.Schroedinger,
Prószyński i Spółka, Warszawa 1998, seria Klasycy Nauki
Pokrewne pytania i odpowiedzi:
2002-058
2002-075
Zachęcam również do przeczytania felietonu Stanisława Lema "Iluminacja i mózg".
(jw)
 Zadaj pytanie:
|